czwartek, 29 grudnia 2011

W brokacie gwiazd nam do twarzy


I znów ta piosenka. Taka zwykła, czysta i niewinna. Mało tworzy się teraz podobnych utworów. Za tekst dałbym autorowi ósemkę, bo jest prawdziwym majstersztykiem współczesnej twórczości.

W głębinach źrenic w skwar południa 
Niosę pamięci żar za majem 
Który gwiazdami park wyludniał 
I tylko dla nas grał nam grajek 


I tylko dla nas bo dla kogo 
Szumiały wierzby jak nam w głowie 
Szumiała miłość serca błogość 
Co z dobrym losem była w zmowie 


I tylko dla nas bo dla kogo 
Rozświetlał księżyc wiarę senną 
Rozsądek kusząc mleczną drogą 
Wiedząc ze chcesz ją przebyć ze mną 


Nie wracajmy jeszcze na ziemię x2 
W brokacie gwiazd nam do twarzy 
Pobujajmy jeszcze w obłokach x2 
W obłokach najlepiej się marzy

sobota, 17 grudnia 2011

(Przed)świątecznie

I zostawiłem moją starą na kolejnych sześć tygodni. Rozłąka dobrze nam zrobi, może nie będzie min i fochów na odległość. Znów to samo, można zwariować. W tej instytucji liczą się tylko cyferki, które podnoszą humor przełożonym (i chyba całej firmie). A od generowania cyferek jestem ja, więc robota bardzo odpowiedzialna i wyczerpująca.

Obecny rok był przełomowy pod wieloma względami. Ponad sześć miesięcy spędziłem na wyjeździe, znalazłem w tym czasie babę (choć miałem je wszystkie gdzieś i wcale nie szukałem), zmieniłem myślenie w niektórych sprawach o sto osiemdziesiąt stopni, oraz zrobiłem wiele innych rzeczy, których istnienia nie zakładałem.
Jestem zadowolony i zniesmaczony, pewne sprawy mogły potoczyć się inaczej.

W przyszłym roku chciałbym zrobić coś, co pozwoli mi odzyskać równowagę. Muszę popracować nad sobą, wyodrębnić z zachowania pewne odruchy, które mnie niszczą. Życie jest zbyt krótkie, żeby tak zwyczajnie dać się ponosić przeróżnym zachciankom i olewać to, co ważne.
Po drugie, przecież ja się starzeję. No bez jaj, jeszcze chwila i stuknie dwudziestka piątka. Może to śmieszne, ale czas zapieprza tak szybko, że ani się obejrzę, a będzie za mną biegła gromadka dzieci i żona z patelnią lub wałkiem.

Za parę dni wigilia. Dobrze, że nie ma śniegu, bo byłoby mi smutno. Akurat wtedy mam nockę i będę zaglądał stołecznym ludziom przez okno, jak dzielą się opłatkiem, śpiewają kolędy i cieszą się z Bożego Narodzenia.
Niestety... ktoś musi pracować, żeby inny mógł odpoczywać. Chyba się przyzwyczaiłem do takiego stanu rzeczy, bo co innego mogę zrobić. Tylko najbliższych mi szkoda..
Byle do lutego (czyt. września).

I na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie: jestem dzieckiem szczęścia. Wszystko mi się udaje, mam lżej niż inni. Dziwne, nie? Jestem w czepku urodzony.

Obsesji muzycznych przybywa, pomimo braku czasu. Zawsze włączę jakieś radio, usłyszę w nim nową piosenkę, zapamiętam tekst i wrzucę go w internet, a później odnajduję ten kawałek i słucham do rana na słuchawkach.
Dziś bardzo tanecznie, z rytmami iberyjskimi. Jestem zakochany w tej piosence od paru dni..

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Czym jest szczęście?

Zmieniło mi się myślenie. Wszelkie pierdoły, którymi syciłem swój umysł przepadły gdzieś w oddali. Robię tylko to, co jest mi potrzebne do prawidłowego funkcjonowania psychofizycznego. Wszelkie siły kieruję w stronę gadziny, mam swoje nowe teorie i co najważniejsze - nowe pomysły na życie.
Dobrze jest mieć jakiś cel i do niego dążyć. To lepsze niż niejedna mongolska teoria, która była tylko suchym wymysłem mojego dziwacznego mózgu. Praktyka jest zdecydowanie lepsza...

niedziela, 20 listopada 2011

Teoria, kiedy teorii brak

Trzeba być naprawdę silnym człowiekiem, by robić to, co się mówi i myśli. Rozbieżności pomiędzy jednym a drugim muszą brać się albo z lenistwa, albo z zaniechania ciążących na nas obowiązków wywodzących się z unikalnego dla każdego kodeksu moralnego.
Zauważyłem również, że trud i wysiłek są wprost proporcjonalne do czekającego nas efektu końcowego. Silna wola jest jedynie dodatkiem, wyćwiczonym motywatorem do działania. Większość siły bierze się natomiast z życiowego doświadczenia, odporności na zmiany/zdolności adaptacyjnych, wiary w siebie, Miłości Bożej. Brak któregoś z wyżej wymienionych najczęściej skutkuje problemami. Ich obecność jest pewna, lecz odłożone są w czasie. Nieświadomy niczego człowiek nie jest w stanie powiązać faktów z różnych okresów, dlatego wyłapanie przyczyn naszych życiowych porażek jest niebywale trudne.
Kluczem jest tu dążenie do poznania naszego serca, czyli jednostki centralnej, ważniejszej od rozumu. Istotne nie jest drążenie w przeszłości, lecz wyłapywanie odruchów, od których zależą nasze codzienne decyzje.

I tak, szukając przyczyn, grzebiąc w przeszłości chyba trochę się pogubiłem. Lenistwo nakazuje mi odwlec w czasie jakiekolwiek przemyślenia, a jedynie skupić się na analizie "tu i teraz". Straszne to, wkurzające i dobijające. Wróćcie się, teorie sprzed miesięcy. Gdzież jesteście?

wtorek, 15 listopada 2011

Jeden moment

"Jeden moment i całe życie staje ci przed oczami". Zawsze się zastanawiałem jak to jest, kiedy ktoś tak mówi. Czy rzeczywiście w tej jednej sekundzie, części sekundy przypominamy sobie wszystko?

To nie były przelewki. W tamtej chwili czułem jedynie strach i rozpaczliwe wołanie: "chcę żyć", "jeszcze nie teraz".. Żadnych wspomnień, żadnych myśli. Mniej niż pół sekundy na reakcję, od której zależy twoje być albo nie być.
Ja to mówią u nas "lepiej jak dwóch prowadzi niż czterech niesie"
Coś w tym jest...

niedziela, 6 listopada 2011

"Każdy kocha tak jak chce"

No i piździernik odszedł w zapomnienie. Coraz wcześniej coraz ciemniej. Lubię to. Wieczór i przygaszone światło zasłaniają twarze, łatwiej wtedy o otwartość, szczerość i długie, niezapomniane rozmowy. Człowiek wyostrza zmysły i odkrywa na nowo oblicze swoje, oraz swojego rozmówcy. Wszystko ma pewnie jakiś wydźwięk psychologiczny, ale nie dbam o to. Najważniejsza jest przyjemność z innego poziomu rozmowy, którą lubię wtedy czerpać. Podobnie jest w letnie wieczory, przy ogniskach. Nierównomierny blask miga na twarzach, robi się nastrojowo. Wtedy można gadać o wszystkim i o niczym, zupełnie bez obaw o konsekwencje...

Jestem szczęśliwy, bo mój Stróż dba o to, bym nie krzywdził innych. Dzięki Niemu wszystko staje się proste nawet wtedy, gdy się cierpi.. Czego chcieć więcej?
Najmądrzejsza teoria ostatniego tygodnia to ta, że głupie, beznadziejne, przestarzałe, staroświeckie chrześcijaństwo jest ciągle do bani, ale pomimo swego sędziwego wieku przynosi dobre owoce. W moim życiu szczególnie.
Diabeł Palikot ma w dupie księży i robi wszystko, by zepchnąć Kościół do piwnicy, ale nikt nie chce zauważać dobra, jakie każdego dnia dzieje się za pośrednictwem katolików. A szkoda...

Jeszcze parę dni i powrócę do dżungli. Nie zatęsknię ani chwilę za miastem.. Wracam do mojej wolności, która jest fundamentem wszystkiego, co dobre....

Uwielbiam tą piosenkę..

sobota, 15 października 2011

Dlaczego doba nie trwa 50 godzin?

I znów parę tygodni odpoczynku od bloga. Co się zmieniło w tym czasie? Nic, zupełnie nic. Te same zajęcia, oglądanie tych samych gęb, brak czasu na wszystko i dużo zmartwień przeróżnego kalibru.
Ostatnio dałem upust mongolskim teoriom, które dusiły się we mnie od dłuższego czasu. Co prawda nie wszystkim, ale mimo wszystko poczułem niezwykłą ulgę. Rozmowa z Agolem zamieniła się jak zwykle w tworzenie sztuki, kilkanaście zdań naprawdę nam się udało. Dzienki Gagolu.

Z gadzinką wiedzie mi się bardzo fajo, znaleźliśmy nawet własny sposób na nieporozumienia. Wystarczy, że wtedy powiem jedno słowo, na które się umówiliśmy i wszystko wraca do normy.
Przez brak czasu zaniedbuję znajomych. Do tych, do których odzywałem się sporadycznie nie piszę już wcale. Ale pojawili się nowi, którzy są jak hieny lub inne sępy czyhające na to, by cię pożreć. Masakra jakaś.

A co z obsesjami muzycznymi? Tutaj akurat problemu nie ma, zdążyłem znaleźć kilkadziesiąt nowych i karmię nimi swoje uszy.



poniedziałek, 26 września 2011

Dziś pora innym swe ciepło dać..



Dawno nie pisałem. Nie chciało mi się, miałem ważniejsze sprawy na głowie. Ciągłe samodoskonalenie, nauka i walka z wszechobecnym komunizmem. Pogoda okrutnie okrutna, noce jak na Syberii. A czas zapiernicza tak szybko, że nie jestem w stanie się przyzwyczaić. Z powodu jego braku nie nadążam z przemyśleniem teorii, których przybywa po kilka dziennie. Umysł się zapycha, a ja czuję się uwsteczniony :/ Potrzebuję dłuższej chwili wytchnienia...

niedziela, 4 września 2011

Przegląd myśli z 35 tygodnia roku

To był dobry tydzień. Zdobyłem kilka pozytywnych ocen, znalazłem czas dla siebie i uporządkowałem złe myśli o pani komisarz. Przeprowadziłem też kilka zobowiązujących rozmów z gadziną, które zaowocowały jeszcze większą tęsknotą i pragnieniem bycia przy niej. Cóż, nie można mieć wszystkiego, choć z drugiej strony to i tak nie mamy na co narzekać - wiedzie się dobrze.
Weekend spędziłem dość leniwie, zresztą ostatnimi czasy odechciewa mi się wypadów gdziekolwiek. Mógłbym przesiadywać całymi godzinami w samotności albo z gadzinką, jeździć w swoje miejsca, robić wszystko po swojemu. Potwierdzają się słowa pani Elżbiety, która określiła mnie w technikum jako "wyjątkowo aspołeczny". Z drugiej strony nie potrafię zrozumieć miastowych kolegów, którzy wszystko robią razem: wychodzą na piwo, do miasta, na obiad, do sklepu, pod prysznic... :-) Z ostatnim żartowałem, ale mniej więcej tak to wygląda. Papużki nierozłączki. Życie na wsi przyzwyczaiło mnie do samotnych wędrówek przez kilkanaście godzin, wychodzenia gdzie tylko dusza zapragnie itp., bez potrzeby dzwonienia do kolegów i pytania, czy też idą. Cenię sobie ciszę i spokój, a może bardziej indywidualność.
Wczoraj wieczorem pojechałem do pobliskiej miejscowości, gdzie znalazłem ciekawy punkt widokowy, z którego można dostrzec stolicę. Posiedziałem na ławeczce, pooglądałem spadające gwiazdy i przeprowadziłem nieziemską konwersację z gadziną.
Noce są już zimne, dobrze, że miałem na sobie miluśką bluzę.

Obsesją jest piosenka, którą zachwycałem się cztery lata temu, będąc na robotach przymusowych w Niemczech. Słuchałem jej wtedy 25/dobę :-)

wtorek, 30 sierpnia 2011

Kompilacja mongolskich teoryj #6

1. W instytucjach publicznych nie ma przyjaciół, są tylko dobrzy znajomi.
2. Życie weryfikuje wszystko to, co sobie zaplanowałeś i wymarzyłeś w młodości.
3. Nie mam szczęścia w kartach.
4. Kościół dobrą instytucją nie tylko na złe czasy.
5. Kobiety nie jest w stanie zrozumieć nawet kobieta.
6. Nie kupuj nigdy jogurtów w promocji, są trzy dni po terminie.
7. Ręce Marianowi opadają.
8. Zakochani są wśród nas :-)

O. muzyczne w kierunku reggae i ska. Tym razem piękny wynalazek, którym zachwycam się z Agolem.

sobota, 20 sierpnia 2011

Czy to jest miłość, czy to jest kochanie?

W życiu bym nie powiedział, że przyjadę na długi weekend wolny jak ptak, a wrócę z niego szalenie zauroczony :-) No ale sercu nie da się rozkazać, ono rządzi się swoimi prawami.
Nie wiem, czy to kobieta mojego życia, ale mocno w to wierzę.
Egoista ze mnie, powiecie, ale należało mi się. Długo na nią czekałem, wystarczająco. Teraz trzeba tylko się postarać i pójdzie gładko, bo jakby inaczej :-)

A Bogu pewnie się teraz ze mnie nabija, bo On wie jak kochać...
a ja jeszcze nie :-)

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Zmiany, zmiany...

Dostałem od Życia bonus :-) Nie może być :-)
Ale radocha!
Mam do niego całkiem inne podejście, niż kiedykolwiek bym przypuszczał. Inne myślenie chyba mną włada, zobaczymy czy lepsze.
I najważniejsza myśl na dziś: człowiek się spodziewa, planuje, ale najczęściej gówno z tego wychodzi. Ale kiedy tylko zmieni podejście, to na głowę spada mu prezent, którego akurat potrzebował.
Wzruszające, nie? :-)

niedziela, 24 kwietnia 2011

I can see clearly now

Niniejszym ogłaszam przerwę w pisaniu mongolskich teorii, która będzie trwała do odwołania. Wiem, że to straszna wiadomość, dlatego przygotowałem dla czytelników przycisk uwalniający emocje, które czujecie w tym momencie.. Klikajcie se do woli i krzyczcie "noł" :-)

Wrócę, kiedyś wrócę. Aj promis.



sobota, 9 kwietnia 2011

Jest super, więc coś jest podejrzane...

Tytuł jest oznaką ironii. Dawno nie czułem się tak fajnie, pomimo, że trudności z każdym dniem coraz więcej. Nie wiem czy to wiosenna aura się udziela, czy może mongolskie teorie wyprowadziły mnie z głupich stanów.
Przez ostatnie dwa dni nie wychodzę na zewnątrz, bo za każdym razem kończy się to mniej więcej tak, jak na obrazku.
Wiatr o prędkości stu czterdziestu milionów kilometrów na sekundę porywa wszystkich i wszystko, co się da.
W każdym momencie można oberwać przelatującym rowerem lub sąsiadką.
Wielebny Tadeusz (nie mylić z Ojcem Dyrektorem) powiada: "wiało tak, że kurwa jego mać". Wspaniałe określenie siły wiatru. Polak zawsze potrafi się wysłowić i w dosadny sposób przekazać swoje myśli.
W ogóle pozmieniało się wszystko.. Pamiętam, że w dzieciństwie wiosna wyglądała zupełnie inaczej: człowiek żył każdą minutą słońca i do domu przychodził tylko na obiad. A teraz można pokręcić się jedynie w obrębie swojego podwórka i przypomnieć sobie te piękne czasy, kiedy z ukrycia strzelało się procą do niewyżytych o tej porze roku kotów, kiedy maltretowało się żaby na wszelkie sposoby i robiło się ciasta z błota zmieszanego z kwiatkami.
Zresztą.... olać tamte czasy. Teraz można zrealizować się w życiu na poważnie i dostrzega się coraz więcej mimo, że człowiek zawsze ślepy.

Obsesje muzyczne nieco zmienione, choć wciąż w obrębie poezji śpiewanej i piosenki autorskiej. Dziś w słowackim Fun Radio odkryłem świetny kawałek, będący odbiciem lustrzanym mojego humoru i stanu psychofizycznego. Przedstawiam mega radosną Colbie Caillat, znaną z radiowego utworu "Bubbly" (2007).
Poniżej song z ciepłej jeszcze płyty "All of You".

środa, 6 kwietnia 2011

Kompilacja mongolskich teoryj #5

1. Człowieka kochasz wprost proporcjonalnie do dobroci, jaką mu ofiarujesz.
2. Mongolskie teorie genialnym sposobem na poukładanie sobie życia.
3. Stworzyciel daje człowiekowi krzyż dopasowany do możliwości jego uniesienia. Zawsze.
4. Istnieją uczucia i przemyślenia, których nie da się opisać w żaden sposób.
5. Rozmowy nocą kończą się przeważnie stwierdzeniem: "ja już nic nie wiem".
6. Najlepsze są momenty, w których człowiek idzie na całość i olewa wszystko wokół.
7. Prawie każdy człowiek potrzebuje przyjaciela lub przyjaciół, którzy będą dla niego swego rodzaju "grupą wsparcia".
8. Utrata apetytu to objaw:
a) choroby żołądkowej lub innej,
b) zakochania,
c) zbyt intensywnego trybu życia.
9. Spadek pierogów w hierarchii najważniejszych rzeczy w życiu oznaką rychłych zmian.
10. Nie wszystko da się wytłumaczyć psychologią.

Przypadkiem znalazłem piosenkę, która ciągle nie daje mi spokoju. Jest intrygująca, przesłuchałem ją dziesiątki razy. Za każdym razem wierci w mojej głowie dziurę, która osiągnęła już rozmiar kosmosu. Wkurza mnie to, że odgaduję ją po kawałku i nie da się jej zrozumieć na jeden sposób. Może mój rozwiercony mózg nie pracuje należycie, zresztą, kiedy pracował... :-)
Czuję, że gdybym ćpiał, albo podćpiewał, to w połączeniu z tym kawałkiem miałbym odjazd murowany.

A'propos odjazdów. Jakiś miesiąc temu wyczytałem na pewnym portalu, że gimnazjalistki znad morza wpadły na ciekawy pomysł: nasączają tampony heroiną, wkładają je do miejsca przeznaczenia i przez dwa dni tracą kontakt ze światem. Ponoć jest to połączenie mega orgazmu z totalnym ućpieniem się, co daje kilkadziesiąt godzin rozkoszy.
Te, który zostały przyłapane musiały poddać się badaniu ginekologicznemu - wszystkie bezpłodne.
Faceci, którzy nie chcieli być gorsi przypomnieli sobie, że też mają otwór, który dobrze pochłania ciecze.
Przedwczoraj na onecie kolejne doniesienie, tym razem o upijającej się w ten sam sposób smarkaterii.
Zalety: nie czuć z ust woni alkoholu i można "upić się" mniejszą ilością.

środa, 30 marca 2011

Zimka is det

Skończyła się porąbana pora roku. Byłem już przez nią taki nieszczęśliwy, że włosy sobie z głowy rwałem. Ale jest już super, ciepło i miło. Jak to się mówiło w czasach szkolnych: "wiosna idzie, nauczyciele głupieją". Coś w tym chyba jest, ludzie wyposzczeni po zimie chcą się wyżyć na wszystkich i odreagować niemożność zrobienia czegokolwiek.

Korzystając z wolnej chwili, postanowiłem któregoś dnia zrobić to, czego już dawno nie robiłem. Wziąłem do ręki elektroniczny egzemplarz zakazanej w Polsce książki i zacząłem czytać. Czemu wybór padł na taką pozycję? Chciałem być chyba oryginalny i pokazać Agolowi, że nie jestem książkowy degenerat. Co z tego, że następną przeczytam za dwa lata - najważniejsze, że ta była świetna!
Mein Kampf - Adolfa Hitlera to właśnie moja lektura ostatnich dni. Przeczytałem do ostatniej strony, ze smakiem i wnikliwą analizą. Ten gość był psychopatą, ale niezwykle inteligentnym. Jego retoryka, władczość i umiejętność sprawnej organizacji to największe atuty tak okrutnego przywódcy.
Jednym z wniosków, do jakich doszedłem, to ten o stawaniu się złym. Hitler nie urodził się Hitlerem. :-) Był zwykłym dzieciakiem (może ambitniejszym od rówieśników), a ideologię faszystowską wpoiło mu otoczenie i złożoność innych czynników, które oddziaływały na niego w okresie dorastania.
Po osiągnięciu pełnoletności, zaczął jakby tworzyć światopogląd na własną rękę.
Drugie spostrzeżenie mówi o tym, że Adolf nie był wcielonym złem w stu procentach. Gość miał całkiem ciekawe pomysły (oprócz zabijania, wiadomo), jednak przepadły, kiedy doszedł do pełnej władzy.
Przydałoby się znaleźć publikacje o tym człowieku, pisane ręką jakiegoś bliskiego mu współpracownika, czy osoby z nim dorastającej - dla szerszego spojrzenia.
Ale aż takiej wiedzy nie potrzebuję, są inne postacie, którym warto się przyjrzeć :-)
Najważniejsze, że przeczytałem Mein Kampf i urosłem do rangi mola książkowego (przed sobą samym, ma się rozumieć).

Obsesje niezmienne od kilkunastu dni, last.fm mi powiedział, że przesłuchałem ją ponad 450 razy w tym czasie.

środa, 23 marca 2011

Łonczcie sie ze mną w bulu.

I nie będzie to notka o Bronku, tylko o mnie. Wkurzyłem się, zresztą nie pierwszy raz.
Ludzie myślą, że jestem niezniszczalny. Może trochę w tym mojej winy, bo to ja zawsze staram się być na czas, robić wszystko szybko, nie dawać oznak zmęczenia, mieć gotową odpowiedź, znać rozwiązania, wszystko wiedzieć. Szkoda, że tylko jedna osoba widzi we mnie człowieka zabieganego, dającego wiele z siebie.

Ja niestety ideałem nie jestem. Mam też swoje prywatne życie, które raz na jakiś czas jest usłane cierniami. Robię wtedy wszystko, żeby znajomi nie odczuli moich humorków, całego tego napięcia, i w miarę możliwości czuli, że jestem dla nich dostępny. Czasami zaszywam się gdzieś, wyłączam się ze świata, choć w tych czasach niezbyt się da.

Nieraz mnie nachodzi, żeby zmienić numer telefonu, gadu, maila. Tylko co to da.. W czasach, w których czyjeś dane leżą na ulicy, będę nieosiągalny maksymalnie przez kilka tygodni.
Może Wielki Post stanie się dla mnie tym momentem wyciszenia, którego pragnę?

Obsesje muzyczne wyraźnie inne. Dominuje SDM, Agata Budzyńska - kobieta o anielskim głosie.

Może poniższa piosenka jest odpowiedzią na mój wywód? Hmm.. Tylko komu posłać się w opiekę?

sobota, 12 marca 2011

Nowoczesne plakaty propagandowe

Wzięło mnie na stworzenie czegoś, co będzie miało mocny przekaz, a jednocześnie stanie się łatwo rozpoznawalne. Mój mały rozumek nie szukał daleko i odwołał się do znanych wszystkim plakatów propagandowych, które w czasach PRL-u były narzędziem manipulacji ludzi, szczególnie klasy robotniczej.
Na rozgrzewkę zrobiłem w fotoszopie kilka prostych rysunków. Są to grafiki skierowane w stronę kobiet, nakłaniając je do zmiany dotychczasowego trybu życia (szczególnie feministki, emancypantki od siedmiu boleści, kobiety niezależne, kobiety pracujące, kobiety wyzwolone).

Jeśli płodność mojego umysłu poprawi się nieco, przybędzie tu plakatów z innych płaszczyzn życia człowieka.


wtorek, 1 marca 2011

Wizje końca świata

Doszedłem do wniosku, że znam prawdopodobne wydarzenia, po których nastąpi armagiedon. I tak:

1. Polska wygra Euro 2012
2. Komisja ds. katastrofy smoleńskiej wyjaśni przyczyny upadku tupolewa.
3. Wyrosną mi włosy.
4. Kolega Agol napisze notkę zawierającą jego dane personalne.
5. Zmądrzeję.
6. Poznam wszystkie piosenki tego świata.
7. Jola Rutowicz dostanie główną rolę w hollywoodzkim filmie.
8. Okaże się, że Jackson żyje.
9. Rzeczywista średnia krajowa w Polandii wyniesie 3000 PLN.
10. Na onecie zaczną pisać wiarygodnie.
11. Naukowcy znajdą sposób na zrozumienie kobiet.
12. Możliwe okaże się wypowiedzenie spółgłoski "P" z otwartymi ustami.
13. Wyglądasz śmiesznie w punkcie dwunastym.

niedziela, 27 lutego 2011

Kompilacja mongolskich teoryj #4

1. Olej wszystko, zostań ninja.
2. Im mocniej przyciskasz pedał gazu, tym pasażerowie patrzą na ciebie z większym strachem w oczach.
3. Dziewczyna pijana, dupa sprzedana.
4. Po latach, twoi najwięksi wrogowie z dzieciństwa odzywają się do ciebie jakby nigdy nic.
5. Nienawiść do zimki jest jak dziura w portfelu - stale rośnie.
6. Losowo wybrany cytat z Pisma Świętego lepszy od niejednej, psychologicznej głupawki doktorów i profesorów ąę.
7. Niemieckie i rosyjskie piosenki nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
8. "Najedzony? Znudzony? Nie mów, że to lubisz." - hasłem ubiegłego tygodnia.
9. No to cyk!


Music obsession:


1. Dojczlandzkie, świetne, namber łan.
Hier ist es schön wir bleiben für immer,

es gibt keinen Ort der Welt der im Augenblick mehr Sinn macht,
Hier ist es schön wir bleiben für immer,
das ist das Lied das uns immer dran erinner.




2. Ten hicior przyprawił mnie o ciągłe łażenie i powtarzanie "tuli tuli tuli" w nieskończoność.
A on tylko tuli tuli tuli tulipany miał 
Z sercem tuli tuli tuli tulipany dał 
Na znak, że jest zakochany, dał czerwone tulipany 




3. Najwspanialsza piosenka o Agolu, nic tak barwnie nie opisuje tego chłopaka.
To jej intryga,
ona widzi konsekwencje, ale po niej to spływa.



4. Skakany utwór o wiośnie.
Czy chcielibyście być tam 
Gdzie woda błękitna płynie
Czy chcielibyście być tam
Gdzie światło nie chowa skrzydeł




5. Bonus nr 1
Radość wielka :-)



6. Bonus nr 2
Wszystkie filmiki z serii Minuscule są boskie.

piątek, 11 lutego 2011

Kompilacja mongolskich teoryj #3

Znalazłem iście piękny filmik z Cycem, który śpiewa w sposób tak piękny, że łzy radości do oczu się cisną.
Obejrzałem już chyba ze sto razy i wciąż mi mało :-)


1. Głowa boli od fałszywych przyjaciół.
2. Wierność się opłaca, cierpliwość też.
4. Jedno z marzeń ciężkich do spełnienia- nie mieć telefonu komórkowego.
5. Prawdomówność opłaca się nawet wtedy, gdy na początku wynikają z niej problemy.
6. Urzędnik podczas wykonywania swojej pracy nie jest człowiekiem, lecz automatem.
7. Oddaj krew, zrób kaszankę.
8. "Małe szczęścia" Jansona - sposobem na zostawienie w tyle niepowodzeń.
9. Agol była kiedyś mężczyzną.
10. Komentarze Małgorzaty Foremniak z "Mam talent" koszmarem podczas ostatniej nocy.
11. Weterynaria piękną dziedziną nauki.
12. Folia bąbelkowa cudem inżynierii.
13. Tak wiele dobra możesz uczynić pozostając anonimowym człowiekiem.

Żeby nie było, że obsesji nie ma.

czwartek, 3 lutego 2011

Du bist Wahnsinn!

Dwie minuty temu uzmysłowiłem sobie, że muzyka, jakiej jeszcze nie odkryłem wystarczy na dwa, trzy życia przeciętnego Kowalskiego. To zmobilizowało mnie do kolejnych poszukiwań.
I zdobyłem kolejne dwa tysiące polskich piosenek, o których się żadnym Agolom nawet nie śniło.

Coś miałem jeszcze napisać, ale z mojej pustej głowy wyleciał cały smak tej mongolskiej teorii.
Aaa, no tak. Zaprzeczając teorii sprzed dwóch notek, mam zamiar uroczyście ogłosić, że się żenię.
Data jeszcze nieustalona, orkiestra niezamówiona, ale będzie się działo. Szczegóły niebawem.

Po głowie chodzi mi pewna piosenka z Dojczlandii, którą zachwycałem się w zeszłe wakacje. To kontynuacja śpiewanej opowieści o pewnym wybawicielu świata zwanym Superheld. Teledysk i tekst zachwycają prostotą i humorem. Refren świetny :-)

środa, 26 stycznia 2011

W psychiatryku

Udałem się wczoraj do głupiego miejsca, jakim jest ośrodek badań psychologicznych i psychiatrycznych. Jeszcze na długo przed miałem obawy w związku z wizytą w pokoju bez klamek. Moje przypuszczenia nie okazały się uprzedzeniami..
Przyjechałem po ósmej na teren szpitala. Budynki ładnie ponumerowane, kolorowe, wymalowane, a ja kręcę się wokół i za Chiny nie mogę znaleźć tego z literką "B". Mózg mnie zaczął szturchać po ramieniu i nabijał się, że pewnie ci upośledzeni umysłowo mają dodatkową zagadkę - znaleźć w labiryncie ten chory budynek. Spoko.

I rzeczywiście, zaniepokoili mnie ludzie, którzy mimowolnie przesuwali się po parkingu i z uniesioną głową rozglądali się wokół.
Czubki - myślę. Ale po chwili zorientowałem się, że oni dążą do tego samego celu, co ja i już nie było mi tak wesoło.
Po długim obchodzie terenu szpitalnego znalazłem "B". Wyrastał z ziemi na takiej górce, schowany pomiędzy gęsto rosnącymi kasztanami.
Przed głównymi drzwiami stał niedożywiony lekarz w białym fartuchu, delektujący się nikotynowym smrodem. Zapytałem go grzecznie, czy dobrze trafiłem, ale nie uzyskałem jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ ów lekarz odebrał komórkę (chyba od żony z porodówki, bo krzyczał wniebogłosy, że się strasznie cieszy) i zbył mnie machnięciem ręką w kierunku, w którym miałem iść.
Wszedłem na poczekalnię. Pani w rejestracji służbowo zapytała o dowód i skierowanie, po czym zmierzyła mnie wzrokiem, dokąd tylko mógł jej sięgnąć. Kazała czekać do dziewiątej pod szóstką.
Usiadłem na krzesełku, starając się odprężyć.
Wtem pod siódemką, która była dokładnie naprzeciw mnie, rozległy się jakieś szmery. Okazało się, że jeden z pacjentów (chyba czubek) zaczął się denerwować wydłużającym się czasem oczekiwania na doktora i krzyczał nań, używając przy tym niecenzuralnych słów.
Po chwili pojawił się następny. Pytał wszystkich po kolei, czy dziś jest wtorek. Zmył się chyba jednak do jakiegoś pomieszczenia, bo w momencie przepadł.
Jedno mnie rozwaliło: nikt nie przejmował się dziwnymi zachowaniami. Każdy robił swoje, patrzył w gazetę, rozmawiał itp.
I wtedy naszła mnie teoria: skoro nikt nie zwraca uwagi na czubków, to każdy myśli o każdym, że to czubek. Czyli potencjalnie byłem dla wszystkich wokół czubkiem i mogłem się teoretycznie rozebrać do naga, a mieliby to gdzieś.
Wiem, głupia teoria. No ale jak tu nie myśleć w wariacki sposób w takim otoczeniu? "Z kim przystajesz, takim się stajesz"

O dziewiątej wszedłem do pomieszczenia, w którym urzędowała wielka, gruba, ociekająca fast foodem kobieta. Powoli podniosła wzrok z jakiejś kartki i spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "byłbyś dobrym obiadem". W przerażeniu wymyśliłem, że zaraz weźmie ogromną strzykawkę zza szklanej gablotki i napełni mój tyłek pavulonem. Łeee..
Przez cztery godziny robiła mi wodę z mózgu szeregiem testów i pytań. Po wszystkim zastanawiałem się nad prawdziwością mojego imienia. Straszne to.

Niemniej jednak mam dobrą wiadomość: jestem zdrowy psychicznie. Hurrrrrrraaaa!!!

czwartek, 20 stycznia 2011

Kompilacja mongolskich teoryj #2

Trzy rodzaje prawdy: święta prawda, też prawda, gówno prawda.

Spostrzeżenia zakwalifikowane do rodzaju pierwszego:

1. Inni mają cię w dupie wprost proporcjonalnie do twojej dobroci wobec nich (wykres).
2. Chcąc zmienić coś na lepsze, zwykle uzyskujesz efekt odwrotny.
3. Jesteś tym, co jesz.
4. Kobiety to stworzenia wykorzystujące swą inteligencję do złych celów.
5. Ziemia ma to do siebie, że ten kto goni jest również gonionym (ucieczka=pościg)
6. Mongolskie teorie łagodzą obyczaje - nie zaniedbuj myślenia.
7. Natura lubi płatać rozmaite figle.
8. Tabaka zbawiennym lekarstwem w czasie nieżytu nosa.
9. Nie śmiej się z głupszych od siebie - szybko zastąpisz ich miejsce.
10. Zanim wymyślisz coś głupiego zadzwoń do swego najlepszego przyjaciela.
11. Zaciągając odpowiednio duży kredyt możesz wykupić bank, w którym go wziąłeś, stać się jego prezesem i anulować sobie jego spłatę.
12. W Polsce nie kopie się leżących na ziemi.
13. Nigdy nie mów "dam sobie rękę uciąć".
14. Zrezygnuj z ożenku, bo ani ci się to nie opłaci, ani nie zwróci.
15. Przebiegająca przez drogę sarna jest potencjalnym obiadem.
16. Doceń kąpiele w lodowatej wodzie.
17. Zawsze możesz się mylić.


Słowacka mega cud malina. I to do skakania!

niedziela, 16 stycznia 2011

Pójście w ORMO - źródłem nieszczęść dla mężczyzny.

Mój wspaniały sąsiad Kazimierz (kolega sąsiada Tadeusza) to wysoce doświadczony życiowo człowiek. Wszelkie sprawy kręcące się wokół seksualności, kobiet, alkoholu oraz polityki zwykł obracać w anegdoty, którymi posługuje się podczas przednich dyspót na ławeczce.
To najczęściej niezwykle przemyślane, pełne mądrości życiowej krótkie zdania, wtrącone podczas czyjegoś monologu czy dialogu, które przyjmują postać najbardziej ciętej riposty i najśmieszniejszego hasła dnia.
Delektowanie się nimi polega na uprzednim zrozumieniu Kazimierza, co nie jest wcale łatwym zadaniem. Kazimierz, jako wiekowy już człowiek po siedemdziesiątce, został pozbawiony przez upływ czasu zębów - ten fakt bardzo utrudnia wychwycenie treści jego przekazu. Pół biedy, jeśli jest on w stanie trzeźwości, gorzej, gdy Kazimierz jest w stanie "po spożyciu" lub podczas głębokiego upojenia alkoholowego. Wtedy mowa przeradza się w swoisty bełkot, który (o dziwo!) potrafią zrozumieć współuczestnicy degustacji. To dla mnie wciąż jedna z wielu zagadek: jak oni to robią? Domyślają się? Rzeczywiście coś z tego rozumieją? A może znają na go na wylot i domyślają się o którą historyjkę mu w danym momencie chodzi?
Przejdźmy do rzeczy.
Jedną z cennych rad, jaką Kazimierz podzielił się ze mną podczas wieczornego spotkania śmietanki pod sklepem, była ta odnośnie postępowania z kobietami.
Powiedział coś w rodzaju: "babę to musisz sobie wychować, bo inaczej pójdzie w ORMO jak większość". Swoją wypowiedź umotywował jakąś (rzekomo prawdziwą) historią, która wydarzyła się przed laty. Nie sposób jej powtórzyć, ponieważ zawierała jakieś ukraińskie imiona ludzi i była dziwna.
Wyrażenie "pójść w ormo" rozszyfrowałem dzięki google, a jego znaczenie pokrywało się z moimi przypuszczeniami :-)

Piękna, skakana obsesja.

środa, 12 stycznia 2011

Zimka gierary hirr

Pozbyłem się zimki. Na jak długo, nikt tego nie wie.
Zrobiło się cieplej, można śmigać w czymś normalnym, a nie w stu tysiącach milionów par gaci i kalesonów.

Ostatnio dokonałem zakupu pewnego suplementu żywieniowego, jakim jest zestaw protein. Ich zawartość (o ile producent jej nie zawyżył) wynosi 80 procent w 100 gramach produktu. Przerzucanie ton metalu wymaga uzupełniania tego podstawowego składnika budulcowego tkanki mięśniowej. Przyjmuje się dzienne zapotrzebowanie organizmu na poziomie 2-3g na każdy kilogram ciała. Dostarczenie takiej ilości białka z normalnym pożywieniem jest praktycznie niemożliwe do osiągnięcia. Tak więc po miesiącu stosowania odczułem realny wzrost masy mięśniowej na poziomie 2-3%
Produkt wskazany też dla osób stosujących (dla mnie chorą i głupią) dietę białkową.

Obsesje muzyczne na poziomie czterech nowych wykonawców, co dało ~80 świeżutkich utworów w mojej bibliotece audio. Poniżej jeden z nich, w sam raz do snu.