czwartek, 24 czerwca 2010

Podejrzana inwazja myśli ciężkostrawnych

Tak to już bywa w moim dzikim życiu, że wszystko mam podane na tacy. Trudno się oprzeć czemuś, co wkładają człowiekowi do rąk. Ostatnio zauważyłem, że mam nieziemskie szczęście do przypadkowo spotkanych ludzi. Dziś prawie wszedł mi na głowę jakiś pijaczek, który coś zaczął bełkotać pod nosem, wymachując czarnymi jak węgiel rękami. Allah chciał, żebym miał wielką cierpliwość na takich ludzi i dlatego staram się być(na tyle, ile się da) miły, uprzejmy i... normalny. Krótki monolog, zapoczątkowany przez niego przeradzał się w coraz ciekawszy dialog.
Gość opowiadał o swoim życiu, w którym miał całkiem wesoło, jak się później okazało - do pewnego czasu. Życie wiódł normalne, niezbyt prawe i uczciwe, ale starał się zawsze zapewnić jak najlepszy poziom egzystencji swojej rodzinie (żona + 2 córki). W pewnym momencie tej sielanki zdiagnozowano u niego raka złośliwego dróg moczowych. Po kilku latach ciężkiej walki udało mu się pokonać chorobę.
(w tym momencie opowieści miałem zakończyć pogawędkę, bo była co najmniej nudna)
Tak się akurat złożyło, że z jego miejscowości szła piesza pielgrzymka do Matki Bożej Ostrobramskiej, do Wilna.
Tu, z wielką pewnością w głosie zaczyna mnie przekonywać, że nie poszedł z innymi ludźmi w żadnej tam podzięce za uzdrowienie, itp. Po prostu z natury był wędrownikiem. Ale, że zaszedł na miejsce, postanowił wejść z wszystkimi do Kaplicy Ostrobramskiej.
I teraz następuje punkt kulminacyjny opowieści - na widok obrazu M.B.Ostrobramskiej ugięły mu się kolana. Same.
Facet mówił to z taką pewnością w głosie, że od razu pomyślałem o tym, że tam rzeczywiście musiało coś zaistnieć. Pytanie - co?
Tak się składa, że w swoim życiu słyszałem kilka podobnie brzmiących scenariuszy nawróceń... Tajemnica, jakiej wolę nie zgłębiać, bo do niczego mądrego na pewno nie dojdę. Ale z każdym nowym człowiekiem opowiadającym o wierze coraz bardziej zaczynam uświadamiać sobie dziwność tego świata. Jest mniej racjonalny niż mi się wydaje...

Po parunastominutowej wymianie zdań rozstaliśmy się. Ale zanim, facet poszedł do sklepu z dewocjonaliami i kupił mi obrazek M.B.Ostrobramskiej za dychę. Bezinteresownie, zwyczajnie, ot tak.
Szczerze powiedziawszy nie rozumiem trochę dzisiejszego popołudnia.



Słucham ostatnio popularnej kiedyś Roxette. Nagrałem sobie trzy płyty do auta, jedną w mojej ulubionej wersji koncertowej.

niedziela, 20 czerwca 2010

Kochanek

Wracam - proszę ja Was - wczoraj do domu. Zajechałem do leklerka. Lubię ten market, jeden z niewielu, w którym miłe panie kroją mi na plasterki wędlinę i wkładają ją w bułę. W czasie zaspokajania głodu chodzę po sklepie i przebieram w ciekawych ofertach. A podchodząc do kasy daję tylko kody kreskowe z artykułów, które zjadłem. Czasami tylko ochroniarz się burzy, ale ogólnie to znają mnie tam już.
No i w czasie wczorajszej wędrówki od telewizorów po jogurty, miałem ubaw po pachy.

Idzie sobie piękna laleczka z równie pięknym Kenem. On pcha w zawrotnym tempie wózek, a ona próbując nadążyć w swoich szpileczkach i nie tracąc go z pola widzenia krzyczy raz po raz - zwolnij! Nic w tym dziwnego, ale dialog był wyjątkowy, a nawet - zmysłowy.
Ona: Twoja żona chyba nie wie, że jest tak głupia, że aż mi jej szkoda?!
On: Daj spokój, gdyby wiedziała, już dawno puściłaby mnie z torbami.

Nie wiem, czy jestem domyślny, czy nie, ale publiczne rozmowy o swoim życiu prywatnym powinny zostać zakazane. Równie dobrze mogłem być nie tylko przypadkowym słuchaczem, ale także sąsiadem któregoś z tych dwojga. I mógłbym "uprzejmie donieść" jego żonie o kochance.

Trzy przecznice dalej zaczepia mnie ładna, dwudziestoparoletnia dziewczyna. Standardowy tekst o niezwykłości maszynki do golenia, którą powinienem wybrać spośród setek takich samych (przepraszam, gorszych). Maszynki nie jednorazowe - elektryczne. Promocja full wypas, przecena ze 199 na 149 PLN (jak się później okazało na allegro ten sam model 135 z przesyłką). Ale nie o to mi chodziło. No :-)
Rozmowę (a raczej monolog) przerwała kobieta, która chciała uzyskać informacje o tej promocji. Pełen uprzejmości i szarmancji zrezygnowałem z gawędzenia, aby klientka dopytała się o te maszynki.
Odszedłem kilka kroków, ale kątem ucha podsłuchuję.
Ona: Dobra, biorę dwie.
Expedientka: Bardzo mi miło, dorzucam w takim razie, ble ble ble.......
A tak z ciekawości, po co pani dwie?
Ona: obydwaj golą się elektrycznymi...

Ekspedientka jakby z liścia dostała po twarzy. Ja parsknąłem śmiechem, udając kilka razy pod rząd chroniczny kaszel...
:-)

Do muzycznej o., która na mojej liście przebojów figuruje od dwóch tygodni na miejscu pierwszym należy utwór Jacka Kaczmarskiego - Poczekalnia.