Dwie minuty temu uzmysłowiłem sobie, że muzyka, jakiej jeszcze nie odkryłem wystarczy na dwa, trzy życia przeciętnego Kowalskiego. To zmobilizowało mnie do kolejnych poszukiwań.
I zdobyłem kolejne dwa tysiące polskich piosenek, o których się żadnym Agolom nawet nie śniło.
Coś miałem jeszcze napisać, ale z mojej pustej głowy wyleciał cały smak tej mongolskiej teorii.
Aaa, no tak. Zaprzeczając teorii sprzed dwóch notek, mam zamiar uroczyście ogłosić, że się żenię.
Data jeszcze nieustalona, orkiestra niezamówiona, ale będzie się działo. Szczegóły niebawem.
Po głowie chodzi mi pewna piosenka z Dojczlandii, którą zachwycałem się w zeszłe wakacje. To kontynuacja śpiewanej opowieści o pewnym wybawicielu świata zwanym Superheld. Teledysk i tekst zachwycają prostotą i humorem. Refren świetny :-)
Jak się Agolom nie śniło, to podrzuciłbyś może coś z tych polskich... :> Bo jestem na etapie poszukiwań nowych obsesyj... I ciężko mi to ostatnio idzie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Wahnsinn!
Stwierdzam, że Wahnsinn to moja obsesja! :)
OdpowiedzUsuńzawsze twierdziłam, że dojczlandzkie utwory są świetne :P
OdpowiedzUsuńNo i gratuluję ;)
@Agol
OdpowiedzUsuńNa maila podrzucę, ale tylko kilka kawałków, na zachętę :-)
@iperelka
Piękne są, tylko ludziom przeszkadza język..
No i dziękuję :-)