wtorek, 9 marca 2010

Co mi Panie dasz?

Założyłem naszą celę po to, by ją skasować i po raz kolejny udowodnić sobie, że ludzka pomysłowość nie zna granic. Na rezultaty nie musiałem długo czekać. Dostałem wiadomość, która rozbawiła mnie do łez. Uwierzcie mi, że chciałbym móc uścisnąć dłoń nadawcy :-) kimkolwiek jest. Przedstawiam Wam 23-letnią Dagmarę.
Płakałem ze śmiechu, kiedy czytałem zdanie: "...ale nasza klasa nie zatwierdza mego zdjęcia".
Hmm, zakładam, że foto Dagmary było obsceniczne, patologiczne, hardkorowe, perfidne, obleśne, przerażające bądź zachęcające. Nie wnikam.
W każdym bądź razie otwierając link z wiadomości ujrzałem oblicze mojej idolki. Jak to mówi mój znajomy 'zdjęcie w dechę'. Spójrzcie sami.
Szczerze mówiąc to liczyłem na foto:
- robione własnoręcznie poprzez wystawienie w przód jednej ze swoich dłoni ściskającej aparat, obiektywem skierowanym w twarz,
- wykorzystujące cechę każdego zwierciadła, tzn. zdjęcie robione w sąsiedztwie lustra,
- przedstawiające jedną z cudownych min, na przykład ust zaciśniętych na kształt okręgu, przesuniętych wzdłuż asymetrycznej części twarzy.
Niestety, rozczarowałem się.
Oczywiście nie mogłem się powstrzymać od skomentowania jedynego w swoim rodzaju wyczynu słownego panny Dagmary.

Na koniec ogłoszenie. Dam nagrodę Nobla osobie, która znajdzie mi poniższy utwór w normalnej jakości i wykonaniu studyjnym. Mi się nie udało, wszystkie znalezione są ucięte w 2:03.
I znów zachwycam się piosenką, bo jestem audiofilem :-)
Cud malina. Nic podejrzanego, coś optymistycznego.
Ciał bajbaski.

poniedziałek, 8 marca 2010

Czy to dobry moment?

Zastanawiam się nad zakończeniem prowadzenia bloga. W ogóle przydałoby mi się zniknąć z sieci. Proszę się czegoś nie domyślać, nie idę do pudła, nie odcinają mi internetu, a już na pewno nie skończyły mi się mongolskie teorie. Niebawem stuknie rok od początku pisania w sieci. Czytałem dziś wszystkie wpisy, które zamieściłem na łamach trzech blogów. I zakręciła się łezka w oku... Ależ człowiek się zmienia; sytuacje, które były podczas pisania notek tragedią i końcem świata wydają się teraz nieważne.
Zostanie mi mała pamiątka z młodości :-)

W końcu życie jest tylko chwilą, nieskończenie krótką. W sobotę znów wypadek, trzynaście osób rannych. Jechałem tą samą trasą godzinę wcześniej. Mogło paść na mnie przecież. Loteria, w której uczestniczą wszyscy kierowcy bez względu na wiek, markę auta i wykształcenie zawsze będzie istniała. I nie jestem jakoś szczególnie rozgoryczony, do śmierci zewsząd nas otaczającej można się przecież przyzwyczaić. Panuje tylko we mnie takie dziwne uczucie.. jak można być ..i za chwilę już nie być. Wychłodzone ciało, symboliczny pogrzeb, symboliczne łzy. Ból nieogarniony po naszej, ziemskiej stronie.
Marność nad marnościami, przeto nikt nie wie, kiedy wybije godzina, w której zamkną się powieki, ucichnie oddech i zakończy się cykl życiodajnej pompy..
C'est la vie..

Zatopiłem się w melancholii, ciszy i w kontakcie z Bogiem. Jestem wyczulony na słowa, potrafiłbym napisać książkę rozwijając jakieś zdanie..

Dziś piękny dzień, dzień naszych kobiet. Złożyłem Wam, odwiedzającym życzenia indywidualnie w komentarzach. Ale jeszcze raz życzę, byście były kobietami w każdej sytuacji. Wtedy można mówić o Was, jak o damach.

Znalazłem piosenkę gitarzysty i tekściarza Akuratów - Piotra Wróbla. Odsłuchałem już chyba ze czterdzieści razy i wciąż mi się nie nudzi - wręcz przeciwnie. Spontaniczna, piękna..
Z racji, że w całym internecie zachowała się wyłącznie w dwóch egzemplarzach, nie było do niej tekstu, więc napisałem sam, ze słuchu. Myślę, że bez pomyłki. Przeniosłem też kopię na wrzutę, dla przyszłych pokoleń.
Południowe słońce i fale
do brzegu bieżące
słońce i fale do brzegu
bieżące w upale
na dmuchanym bananie płyną panie
aparaty łapią chwile
zatrzymane na tyle
by w cieple przekczekać zimę
może szybciej minie

południowe słońce i fale
do brzegu bieżące
słońce i fale do brzegu
bieżące w upale
woda obmywa każde ziarno
i każdy kamień
falę fala goni
nieprzerwanie od rana
a kilkuletnia mała dama
już latawiec trzyma sama

jeszcze tylko dzisiaj
jeszcze tylko dziś
wykąpiemy się a potem powiem ci
że to jest dobry moment 
dobry moment
chodźmy tam na koniec
na sam koniec
kochać się
kochać się

Południowe słońce i fale
do brzegu bieżące
słońce i fale do brzegu
bieżące w upale
a my ruszamy w powrotną tarsę
zamki z piasku walczą z czasem 
przez chwilę
woda ściera napis tu byłem
ja tu byłem 

jeszcze tylko dzisiaj
jeszcze tylko dziś
wykąpiemy się a potem powiem ci
że to jest dobry moment 
dobry moment
chodźmy tam na koniec
na sam koniec
kochać się
kochać się

piątek, 5 marca 2010

Koniec podejrzeń

Z racji tego, że za oknem znów biało przesiedziałem większość dnia przed komputerem, robiąc jedynie przerwę na Drogę Krzyżową w kościele. Zachwycałem się niezwykle mądrymi przekazami mojego ulubieńca i autorytetu wśród osób publicznych - Wojciecha Cejrowskiego. Jego wypowiedzi poświęcone obronie życia i podstawowych wartości moralnych człowieka są niesamowitym skarbem. Tak, właśnie skarbem. Niewiele osób potrafi mówić otwarcie o rzeczach niewygodnych. WC ze swoim charakterystycznym przekonaniem ukazuje ciemne (a skrywane) strony homoseksualizmu, aborcji, in vitro i eutanazji. Dyskutuje jak prawdziwy katolik i zachowuje przy tym skromność swojej osoby.
Wielki człowiek, od dawna fascynowałem się jego światopoglądem. Dziś zwróciłem szczególną uwagę na rozmowę Moniki Karbowskiej z Cejrowskim odnośnie wyroku sądu w dość popularnej sprawie Alicji Tysiąc.
Całość każdy może sobie obejrzeć, jednak najbardziej urzekły mnie słowa WC:

Mamy obowiązek i was pouczać i wyciągać z grzechu!
mamy obowiązek misyjny!


Tak właśnie, założenie, że tylko osoby duchowne powinny głosić Słowo Boże jest mocno niepoprawne w odniesieniu do KKK i całej nauki Chrystusa. Każdy katolik ma obowiązek wypowiadać się i bronić swojej wiary, kiedy ktoś podważa jej treści i dopuszcza się morderstwa. Aborcja jest morderstwem i dopóki nie uznamy tego za fakt oczywisty, dopóty nie będziemy mogli uważać się za chrześcijan. I Cejrowski prawidłowo podkreśla, że chowanie głowy w piasek jest równoważne z automatyczną ekskomuniką, bo moja wiara jest wiarą działania (a przez to cierpienia w jej imieniu), a nie życia w ukryciu.
Nigdy nie zrozumiem tego świata chyba..
Z ciekawości przygotowałem mini ankietę, roześlę ją wśród znajomych i zamieszczam tutaj. Jeśli ktoś się skusi na trzy pytania.. zapraszam :-)
Wypełnij!
A poniżej słowa Jana Pawła II na Wielki Post, rozważam je od paru godzin, piękne są..

Życzę z całego serca, aby okres Wielkiego Postu był dla wierzących czasem dawania świadectwa Ewangelii miłości na każdym miejscu, ponieważ powołanie do miłości miłosiernej stanowi centrum autentycznej ewangelizacji. Przyzywam wstawiennictwa Maryi, Matki Kościoła. Niech Ona towarzyszy nam na wielkopostnych drogach. Z serca wszystkim błogosławię

Jan Paweł II 


Jutro i pojutrze uczelnia.. potraktowali nas w tym semestrze okropnie: w sb i nd zajęcia od 8:21. Zwariuję albo się wykończę. Jeszcze ta pogoda do jazdy nieciekawa, zasypało nas na maksa, a perspektywa stu trzydziestu kilometrów przeraża..
Miłego weekendu wszystkim, z Bogiem!

czwartek, 4 marca 2010

Podejrzane zapytanie

Przeciwko mnie toczy się spisek. Ktoś próbuje mnie sprawdzić, albo co gorsza wrobić. Nie czuję się już pewnie, mam wrażenie jakby za plecami ciągle ktoś szedł. Nie znam nazwisk..
Najlepszym wyjściem jest ignorowanie sytuacji i pozostanie sobą. Odpowiem więc na kilka pytań zadanych przez Agnieszkę.

A: Cześć Robert.
R: Cześć Agnieszko.
A: Mam zamiar przeprowadzić z Tobą krótką rozmowę, co Ty na to?
R: Hmm, chętnie, chętnie. Wal śmiało.
A: Czy istnieje książka, którą przeczytałeś jednym tchem?
R: Owszem, istnieją takie dwie. Pierwszą czytałem jako dzieciak, pochłonęła mnie zupełnie. Fascynowała swoim barwnym opisem, wyobrażałem sobie każdą sytuację, miałem w głowie plan przestrzenny miejsca akcji. Przeżywałem ją bardziej niż współczesne dziewczyny jakąś tam Brzydulę czy Zbuntowanego Anioła. I co mi się w niej podobało najbardziej? Ano to, że MEN dobrał ją w sam raz do tej kategorii wiekowej. Można ją było zrozumieć i delektować się treścią. Przypadki Robinsona Kruzoe to legenda i wydobywająca się przy czytaniu esencja emocji. Pierwsza lektura, która wprowadza młodego człowieka w świat niepewności, porażki i walki. Okejka dla pana Defoe.
Drugą jest Gringo wśród dzikich plemion pana Wojtka Cejrowskiego. W zeszłym tygodniu sięgnąłem po nią czwarty raz. Przymierzam się teraz do Rio Anaconda.
Następne pytanie proszę.
A: Jaka jest Twoim zdaniem najlepsza książka z kanonu lektur?
R: Hmm, na to pytanie potrzebuję chwili namysłu. Wydaje mi się, że Ministerstwo Edukacji od lat pogrążone jest w śpiączce. Nic się nie dzieje, reformy szkolnictwa najbardziej odbiły się na kieszeniach rodziców i na wiedzy ich pociech. Kanon lektur od dziesiątek lat jest praktycznie niezmienny, książki czytane przez naszych dziadków czytamy znów my. Żadnego kroku naprzód, nie daje się szansy ciekawszym publikacjom. Dla mnie to bzdura totalna. Albo czytanie Pana Tadeusza w gimnazjum, później w średniej. Po co dwa razy? Nie lepiej wrzucić coś z literatury współczesnej?
A: Ale może wróćmy do rozmowy, za bardzo schodzisz na tematy urzędnicze, nie wydaje Ci się?
R: Przepraszam najmocniej, to się więcej nie powtórzy Agnieszko.
Nienawidziłem czytać książek zadanych przez nauczycieli. Nie ciekawiła mnie fabuła żadnej lektury, męczyłem się w pocie czoła, kiedy trzeba było się zmusić na zrozumienie czegoś tylko po to, żeby nie dostać pały. Najczęściej kończyło się na streszczeniach, do których mam akurat dobrą pamięć i bez problemu radziłem sobie z omawianiem książek na lekcjach. Ale skoro mam wybierać najlepszą z nich to będzie nią Król Edyp. Skandaliczność dochodziła chwilami do 90%, a ja lubię sensacje.
Książki o postaciach szarmanckich, uwodzicielskich i o cierpieniu po stracie ukochanej nie są dla mnie zdecydowanie. Lubiłem jeszcze literaturę wojenną.
Mógłbym się czymś pochwalić?
A: No wiesz.. przeciągasz trochę, a te Twoje teorie mongolskie już mnie nie bawią. Ale spoko, mów. Jeśli Ci ulży..
R: Dzięki. Zawsze stawiałem na lirykę, na jakieś wierszyki, zagmatwane i ciężkie do rozszyfrowania. Analiza ich przyprawiała mnie o wielką radość. Pod tym względem byłem rodzynkiem w klasie i niekumata reszta siedziała cicho, podczas, gdy ja toczyłem z nauczycielką dzikie dyskusje o tym, czy dane wyrażenie to metafora życia czy należy czytać je dosłownie. Uwielbiam Asnyka, Stachurę, Szymborską, Kochanowskiego, Tuwima, Twardowskiego i jeszcze kilku współczesnych poetów.
A: Wnioskuję, że nie oczytałeś się w życiu za dużo, co?
R: Oczytałem, ale nie tego, co kazali. Jestem zwolennikiem artykułów popularnonaukowych i tego, co sam chcę czytać. Od kilku lat prenumeruję Angorę, czytam mądre (wg siebie) książki i ostatnio słucham dużo audiobooków (szanujmy wzrok!). Trzeba żyć z pomysłem, ale swoim i czytać to, na co ma się ochotę.
A: Skończmy to już, proszę. Jeszcze jedno pytanie przed nami, a muszę zdążyć na autobus!
R: Słucham wściekle, co tam przygotowałaś jeszcze?
A: Najtrudniejsza książka z jaką się zetknąłeś to...?
R: Uff.. Myślę, że Trylogia. Po pierwsze dlatego, że nie czytałem, a po drugiej jej obszerność nawet w streszczeniu stawiała przede mną wiele pytań. To była jedyna lektura, której obawiałem się na maturze. Na szczęście Tadeusz uratował sytuację.
A: Dobra, ja uciekam. Rozmowa z Tobą była podejrzanie długa. Teraz na pewno spóźnię się na autobus. Skandal no.
R: Daj spokój, posłuchaj sobie tego, jakiś wynalazek hiszpańskojęzyczny. Bardzo przystępny.

A ja mam kilka pytań do dwóch Natalek, które do mnie zaglądają:
1) Co wolisz, dobrze napisaną książkę, czy genialnie wyreżyserowany film?
2) Zastanawiałaś się kiedyś, co tak naprawdę wnosi książka w Twoje życie? W ogóle coś wnosi prócz przyjemności czytania?
3) Czytałaś jakąś książkę więcej niż jeden raz?
4) Co lepsze: tradycyjna pachnąca starością książka, e-book czy audiobook?
5) Podaj dalej.

poniedziałek, 1 marca 2010

Zdumiewające & podejrzane

Nogi poniosły mnie dziś po moich pagórkach i dolinach. Śniegu zostało niewiele, bo ciepły halny wiejący z prędkością ośmiuset tysięcy kilometrów na godzinę topi go w okamgnieniu. Pies szedł za mną, ale później ganiał yeti gdzieś po lesie. Miałem też aparat, który od nieużywania śmierdział jakimiś chemikaliami z baterii, ale udało się go przywrócić do życia.
Uwielbiam robić panoramy z pojedynczych zdjęć i łączyć je w photoshopie. Pomysłowość takich fotek praktycznie się nie wyczerpuje. Można na przykład zrobić z bliska zdjęcie drzewa od korzenia po czubek, co w typowych aparatach jest nie do osiągnięcia. Pogoda dziś sprzyjała, światło idealnie rozchodziło się po chmurach..

A dla wytrwałych bonus. Najprawdziwsze w świecie yeti, choć mi to na jeżozwierza pasuje. Inni lisem nazywają to stworzenie.

Bonusem muzycznym natomiast jest Katrina and the waves. Jej piosenka jest w stanie postawić trupa na nogi. Podobuje mi się od dawien dawna, dziś znów do niej powróciłem.