czwartek, 29 grudnia 2011

W brokacie gwiazd nam do twarzy


I znów ta piosenka. Taka zwykła, czysta i niewinna. Mało tworzy się teraz podobnych utworów. Za tekst dałbym autorowi ósemkę, bo jest prawdziwym majstersztykiem współczesnej twórczości.

W głębinach źrenic w skwar południa 
Niosę pamięci żar za majem 
Który gwiazdami park wyludniał 
I tylko dla nas grał nam grajek 


I tylko dla nas bo dla kogo 
Szumiały wierzby jak nam w głowie 
Szumiała miłość serca błogość 
Co z dobrym losem była w zmowie 


I tylko dla nas bo dla kogo 
Rozświetlał księżyc wiarę senną 
Rozsądek kusząc mleczną drogą 
Wiedząc ze chcesz ją przebyć ze mną 


Nie wracajmy jeszcze na ziemię x2 
W brokacie gwiazd nam do twarzy 
Pobujajmy jeszcze w obłokach x2 
W obłokach najlepiej się marzy

sobota, 17 grudnia 2011

(Przed)świątecznie

I zostawiłem moją starą na kolejnych sześć tygodni. Rozłąka dobrze nam zrobi, może nie będzie min i fochów na odległość. Znów to samo, można zwariować. W tej instytucji liczą się tylko cyferki, które podnoszą humor przełożonym (i chyba całej firmie). A od generowania cyferek jestem ja, więc robota bardzo odpowiedzialna i wyczerpująca.

Obecny rok był przełomowy pod wieloma względami. Ponad sześć miesięcy spędziłem na wyjeździe, znalazłem w tym czasie babę (choć miałem je wszystkie gdzieś i wcale nie szukałem), zmieniłem myślenie w niektórych sprawach o sto osiemdziesiąt stopni, oraz zrobiłem wiele innych rzeczy, których istnienia nie zakładałem.
Jestem zadowolony i zniesmaczony, pewne sprawy mogły potoczyć się inaczej.

W przyszłym roku chciałbym zrobić coś, co pozwoli mi odzyskać równowagę. Muszę popracować nad sobą, wyodrębnić z zachowania pewne odruchy, które mnie niszczą. Życie jest zbyt krótkie, żeby tak zwyczajnie dać się ponosić przeróżnym zachciankom i olewać to, co ważne.
Po drugie, przecież ja się starzeję. No bez jaj, jeszcze chwila i stuknie dwudziestka piątka. Może to śmieszne, ale czas zapieprza tak szybko, że ani się obejrzę, a będzie za mną biegła gromadka dzieci i żona z patelnią lub wałkiem.

Za parę dni wigilia. Dobrze, że nie ma śniegu, bo byłoby mi smutno. Akurat wtedy mam nockę i będę zaglądał stołecznym ludziom przez okno, jak dzielą się opłatkiem, śpiewają kolędy i cieszą się z Bożego Narodzenia.
Niestety... ktoś musi pracować, żeby inny mógł odpoczywać. Chyba się przyzwyczaiłem do takiego stanu rzeczy, bo co innego mogę zrobić. Tylko najbliższych mi szkoda..
Byle do lutego (czyt. września).

I na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie: jestem dzieckiem szczęścia. Wszystko mi się udaje, mam lżej niż inni. Dziwne, nie? Jestem w czepku urodzony.

Obsesji muzycznych przybywa, pomimo braku czasu. Zawsze włączę jakieś radio, usłyszę w nim nową piosenkę, zapamiętam tekst i wrzucę go w internet, a później odnajduję ten kawałek i słucham do rana na słuchawkach.
Dziś bardzo tanecznie, z rytmami iberyjskimi. Jestem zakochany w tej piosence od paru dni..

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Czym jest szczęście?

Zmieniło mi się myślenie. Wszelkie pierdoły, którymi syciłem swój umysł przepadły gdzieś w oddali. Robię tylko to, co jest mi potrzebne do prawidłowego funkcjonowania psychofizycznego. Wszelkie siły kieruję w stronę gadziny, mam swoje nowe teorie i co najważniejsze - nowe pomysły na życie.
Dobrze jest mieć jakiś cel i do niego dążyć. To lepsze niż niejedna mongolska teoria, która była tylko suchym wymysłem mojego dziwacznego mózgu. Praktyka jest zdecydowanie lepsza...