sobota, 16 lipca 2016

1000+

Pękło po 23 wyprawach, 48 godzinach poza domem i po 40 000 spalonych kalorii. Jestem z siebie dumny, moje morale poszybowało mocno w górę. Pierwsze kilometry były mordęgą, przejechanie piętnastu to był wielki wyczyn po czym pojawiały się problemy z chodzeniem przez kilka następnych dni. Teraz największym problemem, jaki mam przed wyjazdem jest oszacowanie pogody i wybranie trasy. Zauważyłem, że lepiej jeździ mi się w upały, choćby 35 stopniowe. Przy chłodnej aurze szybciej stygnę, ciężej rozgrzać nogi. Staram się jak najrzadziej bywać ponownie w tym samym miejscu, ciągle odkrywam nowe miejscowości, drogi, jadę w nieznane. Uwielbiam wyzwania. Na szczęście nie jest problemem odległość do danej miejscowości docelowej, bo gdzie sobie zamarzę, tam jadę. Gorzej z czasem, wycieczki rowerowe pożerają godziny w okamgnieniu.
Jeżdżę niestety sam, werbowanie znajomych na niewiele się zdało. W sumie to i dobrze, wszelkie przystanki i cele zależą wyłącznie ode mnie.

No i schudłem 7 kilo. Sukces.