czwartek, 29 marca 2012

Wypomnę wszystko

Nie lubię jak ktoś wyśmiewa "z ukrycia". Lepiej powiedz wprost, że coś Cię we mnie bawi lub wprawia w osłupienie, zamiast robić z siebie idiotę. Jestem bardzo wyczulony na takie rzeczy i od razu je zauważam.
Za krótko się znamy? Sorry Winnetou, ale to nasza decyzja. Ty byś pewnie rozegrał to LEPIEJ. Więc jak?
Czekam na Twe dobre rady na temat "jak idealnie przeżyć życie".

Przepiękna pieśń na kończący się Wielki Post. Słucham i odpływam.

piątek, 16 marca 2012

Głupi jesteś. Ale mnie przytul...

Lubię dawać jej prezenty. To mój niewymuszony odruch, który przychodzi spontanicznie, w różnych dziwnych momentach. Wręczając te marne gadżety widzę w jej oczach radość, słyszę ją także w lekko drżącym głosie. Karmię się tym. Serce nakazuje zamknąć oczy i delektować się magiczną chwilą, rozum krzyczy, że to nieestetyczne dla faceta.
Po jakimś czasie udajemy się w swoje strony. Otwieram kłódkę założoną na mój bank pamięci, przywołuję na nowo tamten moment i rozkoszuję się nim w samotności.
Wykiwała mnie - myślę sobie po paru chwilach. Zanim dałem jej ten kawałek plasteliny, ulepiła z niego naszą wspólną, chwiejną tożsamość. I bądź tu domyślnym facetem...



środa, 7 marca 2012

Rock'n'Rumun

Wszystko w moim życiu jest idealnie zaplanowane, każda sekunda jest już pewna. Generalnie muszę stwierdzić, że od zawsze mam lepiej niż inni. Wszystko dostaję gotowe na tacy, mój wkład i wysiłek jest zawsze minimalny. Kiedy dzieje się źle, wystarczy, że napomknę Wodzowi o swej strasznej niedoli i w momencie dostaję pakiet w wersji "light". Mam nadzieję, że obecny stan rzeczy się nie zmieni :-)

Dziś robiłem naleśniki z mega zajefajnym farszem (pieczarki, tuńczyk, kukurydza, oliwki oraz ser żółty). Wyszły bombowe, tylko nie mogę zrozumieć jednej rzeczy: dlaczego z porcji na piętnaście naleśników wyszło mi tylko siedem? Gdybym chciał przygotowaną ilość ciasta podzielić na tyle części, to po usmażeniu byłyby przezroczyste :-) Widocznie pani, która pisała przepis walnęła się w obliczeniach, albo obecne trendy w kuchni nakazują robić wszystko na jakość, a nie ilość :-)
Pamiętam jedną ze służb w stolicy. Wraz z kolegą chodziliśmy po mieście przez jakieś sześć godzin i zrobiliśmy się zwyczajnie głodni. Kiedy nadszedł upragniony dinner time udaliśmy się do restauracji pod nazwą "Subway". Zerkamy w menu:
-Krzysiek, co jemy?
-Patrz tu, kanapki są fajne.
-Ciekawe, czy duże.. Głodny jestem.
-Chyba duże. Na zdjęciu wyglądają pokaźnie.
-A ile kosztują?
-Dwanaście złotych.
-Eee, za tyle kasy to na pewno będą wielkie.
-Bierzemy?
-Bierzemy.
Po kilku minutach pani przyniosła na stół talerzyk wielkości podstawki pod filiżankę, na którym leżało coś niezmiernie małego i w dodatku przypalonego:
-Swojska, tak jak panowie sobie życzyli. Ta po prawej z sosem ostrym, a ta z łagodnym. Smacznego życzę.
Pani odeszła parę kroków, a kolega klepie mnie po ramieniu i z bananem na twarzy mówi:
-To dopiero przystawka.
Niestety, to nie była przystawka, ale danie główne, które nie wystarczyłoby na pewno do zaspokojenia potrzeb żywieniowych przedszkolaka, a co dopiero moich.. Zrobiłem się purpurowy, chciałem cisnąć tym talerzem w uśmiechającą się panią, ale resztki instynktu samozachowawczego odciągnęły mnie od tego pomysłu. Zjadłem, wyszedłem, więcej nie wróciłem.

Moje dwanaście złotych...



Obsesja z Rumunii, to u nich numer jeden na aktualnych listach przebojów. Przegonili nawet Michela Telo :-) Świetnie się słucha.