sobota, 28 października 2017

Przerwana linia

Wszystko, co osiągnąłem zawdzięczam Bogu. To On ukształtował mnie rękami rodziców. Przez Niego i dla Niego żyję. On zapalił świecę, która nieustannie płonie, choć kiedyś zgaśnie. Być może jej płomień zostanie zdmuchnięty przez nagły, porywisty wiatr, lub w prozaiczny sposób - wypali się w niej wosk. Nie mam i nie chcę mieć na to wpływu.
W swej ziemskiej drodze chcę dzielić się z innymi tym, co poznałem, czego się nauczyłem i co przychodzi mi z największą łatwością. Życie dla samego siebie jest przecież nudne i mało owocne.

Przepraszam Cię Panie za to, że nie ma mnie wtedy, gdy jestem Ci najbardziej potrzebny. Ty wiesz, co dzieje się wtedy w moim sercu.
Jestem słaby, choć obaj dobrze wiemy, że jesteś na każde moje zawołanie. Oby nie skończyła Ci się kiedyś cierpliwość. Postaram się bywać u Ciebie częściej i częściej zagadywać.

A teraz proszę Cię o to, co zawsze. Tak tak Dżisys, przeginam. Ale to już (przed)ostatni raz. Zgoda?