poniedziałek, 4 listopada 2013

Poplątanie z zakrzywieniem czasoprzestrzeni

Nawet nie wiem jak minęło tak dużo czasu od ostatniego posta. Jest o czym pisać, ale obowiązki przewyższają chęci na odwiedzenie bloga. Wkręciłem się w rytm pracy i domu. Dwanaście godzin tu, reszta to sprzątanie, pranie i cholera jasna, nawet gotowanie. Moja luba kontynuuje przygodę ze zdobywaniem wiedzy, a ja zostałem mianowany kurą domową, która nie ma czasu nawet się przespać po służbie nocnej. Moim atrybutem są teraz czajnik, zmywak i siatka na zakupy. Na domiar złego mój mały, rozwrzeszczany potomek potrafi zrobić kupę rozmiarów stadionu piłkarskiego, a w pobliżu nie ma ukochanej żonki, która perfekcyjnie przewija dzieci.
Nie tak miało być, kurna chata. Wróćcie czasy, kiedy to z nudów rysowało się myszką na pulpicie prostokąty. Wróćcie cudowne chwile, kiedy to ja ustalałem zasady, a nie musiałem podporządkować się im.

Dobra, koniec zrzędzenia, nie jest tak źle. Skoro mam czas znaleźć jakąś nową, muzyczną obsesję, to jestem w znośnej sytuacji. Po raz kolejny stwierdzam, że w Rumunii tworzy się piosenki milion razy lepsze od naszych, rodzimych. Oto taneczny przykład:

poniedziałek, 23 września 2013

Nowości

...muzyczne :-) Mogę słuchać non stop - czyli do znudzenia.

sobota, 14 września 2013

Rosnę.

Nieco ponad tydzień i Adelka skończy trzy miesiące. Bardzo szybko minęło, choć początki były trudne. Przez ten czas nauczyła się już wydobywać z siebie przeróżne dźwięki, trzyma bez problemu główkę w pozycji pionowej, chwyta i trzyma grzechotki oraz porusza nimi, próbuje przewracać się na bok leżąc. To ostatnie zaczyna mnie przerażać, bo za kilka tygodni nie będzie jej można zostawić samej bez nadzoru.

Wróciłem do pracy po długim leniuchowaniu, zaliczyłem kilka dni oraz nocek. Lubię chodzić na noc do pracy, szczególnie w ciągu tygodnia, bo weekendy nie są spokojne.

Moje życie układa się póki co wspaniale. Zakochałem się, wziąłem ślub, urodziła mi się wspaniała córeczka. Muszę jeszcze wykombinować jakieś lokum, najlepiej własne i będzie gitara. No :-)

A tak mnie wystroiła dzisiaj mama :-)

środa, 4 września 2013

Jesień - wrzesień

Po raz kolejny zaczyna się jesień - moja ulubiona pora roku. Jesienią wszystko wygląda inaczej, mam w swoim zakątku więcej czasu na analizę życia i jego poprawę.Dłuższe wieczory sprzyjają rozmyślaniom, a pogoda obfita w deszcz jest dobrym motywatorem do tego, aby nadrobić przeróżne zaległości.
Moje małe słoneczko rozwija się w zaskakującym tempie. Nauczyłem ją trzymania zabawek oraz bawienia się nimi. Dziewczę wyrywa się też do mówienia - mam nadzieję, że przyjdzie jej to szybko, a pierwszym słowem będzie oczywiście "tata" :-).
Słodki uśmiech Adelki jest lekarstwem na każdą deprechę :-)

Obsesje muzyczne wciąż nowe. W tym tygodniu króluje przebój zza wschodniej granicy. Oto on:

niedziela, 23 czerwca 2013

Dzień Ojca

2:00 Ból w okolicy kręgosłupa.
2:15 Chyba się zaczęło, jedziemy do szpitala. Zawrotne 130 km/h.
2:55 Jesteśmy na miejscu, decyzja o przyjęciu do szpitala.
3:00 Pędzę do mieszkania po niezbędne dokumenty.
3:30 Szybki wypad na BP po wodę i coś do jedzenia.
4:00 Regularne skurcze.
7:00 Ich częstotliwość i siła maleje.
9:00 Niepokój, zmęczenie - bardzo długo to już trwa.
9:30 Decyzja o podaniu oksytocyny.
10:00 Skurcze mocniejsze, zaczyna się.
10:20 Gaz rozweselający przedawkowany :-) Koniec przyjemności.
10:30 Ona krzyczy na cały głos, ja tylko w myślach - jeszcze głośniej.
10:39 Widzę główkę, jest już bardzo blisko. Jeszcze dwa, trzy parcia i...
10:40 Moje Słońce przychodzi na świat - 3250 g, 55 cm.
10:45 Szorowanie, ubieranie, badanie i grzanie.
11:00 Już po wszystkim, odetchnęliśmy z ulgą.
11:30 Skończyło się darmowe jedzenie, trzeba ssać. Opornie to idzie, ale potrzeba zaspokojenia żołądka wygrywa z grymasami ;-)
12:00 Jadę coś zjeść, padam z sił.
13:00 Wracam na oddział, Adelka już śpi, mama czuwa.
13:10 Sesja zdjęciowa.



17:00 Wizyta teściów, dziadków.
18:00 Wizytacja, każą uciekać do domu.
20:30 Idę spać, to był ciężki, ale piękny dzień. Najlepszy Dzień Ojca, jaki mogłem sobie wyobrazić. Ja i moje dwie Kobiety jesteśmy bardzo szczęśliwi.

sobota, 15 czerwca 2013

Rachunek sumienia

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie - mawiają ludziska, gdy osoba, na którą liczyli pokazuje im figę z makiem. Zastanawiam się, ilu osób nie doceniłem w przeciągu ostatnich miesięcy. Że w robocie ze mną nie wytrzymują - wiem. Że luba moja narzeka - wiem. Że na ulicy mają mnie dość - też wiem. Prawdopodobnie nie poświęcam wszystkim za dużo uwagi, może czasami zaniedbuję, nie wysłucham do końca i traktuję z przyjętym wcześniej schematem. Najłatwiej upchnąć wszystkich do jednego worka, najtrudniej zauważyć, że to ja rozpycham się w nim najbardziej.
Nie cierpię patrzeć na ludzi, którzy cierpią, bo nie mogą nic zmienić w swoim życiu; ranią przez to swoich bliskich. Spotykam ich na co dzień - każdy z nich ma przy sobie bagaż różnych doświadczeń i każdy z nich wie co zrobić, aby ich życie stało się lepsze, ale wielu z nich brakuje już nadziei. Przystają na to, co jest łatwiejsze i w ten sposób zawala im się zupełnie całe życie.


"[...]i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego[...]"



Za kilka godzin wyjazd do Dębicy. Upłynęło już trochę wody w Sanie, odkąd byłem gdzieś dalej niż w miejscu pracy. O ile obejdzie się bez agresji ze strony kibiców, to zapowiada się ciekawy wypad. Od poniedziałku zaczynam tak zwaną labę, potrwa ona pewnie z miesiąc. Odetchnę trochę od monotonii codzienności i będę mógł zająć się tym, na co brakowało czasu.


Dobrej nocy mój pamiętniku, czy jakoś tak :-)

Kocham Cię córeczko, już nie mogę doczekać się Twojej z nami obecności. Odkąd jesteś, Jesteś.
Nasza Adelka :-*

wtorek, 4 czerwca 2013

Deszcz.

Deszczowa pogoda przypomina jesienne dni, do których jeszcze mi nie spieszno. Kilka dni siedzenia w domu i człowiek zrobił się apatyczny, jakby wpadł w depresję. Uciekaj zła pogodo, najlepiej na dłuższy czas. Dzisiejsza noc spędzona w pracy będzie pewnie niesamowicie leniwa, zdecydowanie wolę porobić coś, niż patrzeć na spadającą z nieba wodę.
Nawet nie wiem co napisać...

Gustuję w przebojach Chylińskiej, ale tej, która występowała jeszcze w O.N.A. Ta chrypka jest całkiem nice :-)

Odliczanie końcowe czas zacząć. Córcia przyjdzie na świat za ... dni :-)

sobota, 18 maja 2013

Panie!

Znowu następny dzień daje powód mi by zebrać myśli
I zapytać o to Ciebie się znów.
Znowu kolejny rok będę czekał aż odpowiesz mi,
Choć pewnie nie odpowiesz mi aż po grób.
Nieistotne, się dowiem, jeśli będzie mi pisane,
Bo wiarę mam w sobie, kiedy klęczę nie kłamię,
Panie, po co ja jestem tu?


poniedziałek, 13 maja 2013

Summer girls

Weekend za górami i za lasami nawet się udał. Poczułem w sobotę świeże powietrze i nawet nieprzespana noc nie przeszkodziła mi w harcowaniu do późnych godzin. Po wypadzie nad jezioro zjarało mnie trochę słoneczko, może naskórek nie będzie ze mnie odpadał za kilka dni :-)
W związku z odbywającymi się zabiegami na moim ciele mam trochę odpoczynku od pracy. Te kilka dni wolnego przyda się, aby poleniuchować - wszak niebawem moja sytuacja życiowa zmieni się diametralnie i będę raczej narzekał na brak wolnego.
Zmykam do kuchni, trzeba zjeść w końcu jakieś śniadanie.

Obsesja muzyczna zapożyczona zza oceanu od Mixa-Kolanko. Świetnie się tego słucha.


czwartek, 9 maja 2013

W sercach majowych piosenką

Ten tydzień mija pod znakiem siedzenia w domu. Delikatne problemy ze zdrowiem dają o sobie znać, dlatego trzeba było znaleźć się pod opieką specjalisty. Parę godzin spędzonych na masażach i jest o niebo lepiej.
Od dawna chodziło za mną danie, które wcinałem w stolicy podczas przerw w pracy. Chińczycy serwowali tam ryż z kuciakiem w pięciu smakach, który od razu polubiłem. Talerz pełen po brzegi, który ciężko było zjeść kosztował 6 zł. Zrobiłem więc w poniedziałek wierną kopię, którą polewa się pysznym sosem słodko-pikantnym. Pycha!
A jutro wieczorem ponowna walka z nierównym systemem w nierównym mieście. Następnie wyczekiwany odpoczynek w Bieszczadach z moją Lady i wariującą w brzuszku córeczką. Oby pogoda dopisała!

piątek, 26 kwietnia 2013

Pozmieniało się

Przyjechałem w Bieszczady po ciężkiej nocy. Niby miało być spokojnie, ale ćpiąca młodzież pokrzyżowała moje plany na odpoczynek. Później wypadek i pisanie sprostowania z jakichś czynności podjętych końcem stycznia. Ostatecznie dotarłem do domu przed południem i trafiłem na świeże pierożki. Lubię przyjeżdżać nad jezioro, kiedy dopisuje pogoda. Mogę powspominać dawne czasy, kiedy miałem tu swój kąt. Z małżonką poszliśmy na spacer, a wieczorem przejażdżka samochodem po bezdrożach jak za czasów, kiedy musiałem się starać :D
Pozmieniało się, moje życie jest już inne. Nastoletnie problemy odeszły w niepamięć, teraz przynajmniej nie ma czasu na głupoty. Świadomość kolejnego dnia roboczego dodaje sił.

Nie mogę się już doczekać mojej córeczki.
W oczekiwaniu na maleństwo...

czwartek, 18 kwietnia 2013

Pozimka

No i zrobiło się rewelacyjnie na zewnątrz. Można wreszcie zrzucić z siebie kilogramy ubrań, które zalegały przez całą zimę na ciele.
W oczekiwaniu na córcię zakupiłem na znanym portalu aukcyjnym wózek oraz fotelik. Po ich odebraniu do niektórych członków rodziny chyba dopiero doszło, co się tak naprawdę dzieje :-) Co prawda przesunęła się nieco data przyjścia na świat, ale ja i tak obstawiam  że za dwa miesiące o tej porze będę trzymał ją na rękach.
MOJA CÓRCIA :-)

środa, 3 kwietnia 2013

Jesteśmy mocni!

Przeworsk był swoistym egzaminem wiary. Nie tylko trzeba było wykazać się mocą duchową, ale też odpornością na warunki atmosferyczne. Musiałem dbać o ciężarówkę, żeby nie rozchorowała mi się. Wrażenia - niezapomniane. Uwielbiam słuchać Diakonię Muzyczną na żywo. Z Beatą Bednarz koncert był jeszcze lepszy i napawał mnie radością. Choć na zewnątrz minus kilkanaście, to w sercu wrzątek. Zdobyłem wiele nowych piosenek religijnych, których słucham nocami, gdy zaśnie moje Słoneczko.
Bóg jest wielki, nie ma to tamto. Żaden znajomy, przyjaciel czy jakakolwiek inna osoba nie wypełni pustki, którą można odczuć w sercu, gdy Boga brak. On jest lekarstwem na wszystko..
Jesteśmy mocni wiarą i nadzieją!

środa, 20 marca 2013

News

Wielkimi krokami zbliża się wyjazd do Przeworska. Oby w tym roku pogoda dopisała, bo w Łańcucie nie było za ciekawie. Wielki Post to dla katoli czas odnowy duchowej. U mnie jest z tym różnie, bo zazwyczaj chciałbym naprawiać świat, kiedy okres wielkanocny dawno się skończył. Ale na to chyba nigdy nie jest za późno. W sferze duchowej nie czuję się od dłuższego czasu za dobrze. Niby mam wszystko, co potrzeba by dobrze przeżyć choćby tą niedzielną Eucharystię, ale jak przyjdzie co do czego, to zwycięża lenistwo. Trzeba pogonić rogatego sakramentem pokuty i przyjąć Komunię, żeby przypadkiem nie obudzić się jak będzie za późno.
Z niecierpliwością czekam na wiosnę i lato. Mam tyle rzeczy do zrobienia, choćby do pogrzebania przy aucie, a tu pogoda jest ważna. Ale z uśmiechem na twarzy patrzę, jak śnieg zamienia się w wodę.
Obsesji muzycznych sporo, ciągłe słuchanie tych samych kawałków motywuje mnie do znalezienia jakichś nowych. A dziś, muzyk pochodzący z Rosji - Zveri. Gość imponuje mi ilością ciekawych teledysków do swoich utworów. Poniżej jeden z nich - jakaś historyjka miłosna. Przyjemnie się ogląda :-)

piątek, 1 marca 2013

Uwielbiam wieczorami bawić się z córeczką w dotyk. Dwa razy stukam w brzuszek palcem, ona odstukuje raz. Ja dwa razy, ona raz. I tak do znudzenia. Kiedy przychodzę do niej po całym dniu nieobecności i zaczynam coś mówić, od razu zaczyna pływać, choć wcześniej była spokojna.
Coś jest w stwierdzeniu, że dla takich momentów warto żyć.

 Nie mogę się doczekać..

sobota, 16 lutego 2013

Wielkimi krokami zbliża się SMAP w Przeworsku. Chciałbym i w tym roku, w miarę możliwości pojechać w dniu kulminacji, czyli w sobotę. Zapowiada się ciekawe spotkanie, może uda się wzmocnić trochę podupadłą wiarę.
Wracając do. Ksiądz, który spala plastikowe śmieci w metalowym koszu, pośrodku miasta, z którego wydobywa się gryzący dym zasługuje na surową karę finansową. Niewiele brakowało, a ukarałbym "świecącego przykładem" posłannika Chrystusa, ale schował się przede mną w kościele. Jego szczęście.

piątek, 8 lutego 2013


gdy zasypiam w sobotę wieczorem
szepczesz do mnie sercem
lekko muskasz i łaskoczesz
napełniasz tęczowym głosem

wyczuwalną, namacalną
pachniesz radością
słodyczą niezmierzoną
wytęsknioną
wręcz wyśnioną

smakujesz nektarem w tej baśni
cenną kroplą majowego miodu
zatopioną w Twym ciele
jeszcze chwila
i pochłonę Cię subtelnym dotykiem
lub nieśmiałym pocałunkiem

sobota, 2 lutego 2013

Demonicznie

Interwencja w odległej wiosce, gdzieś przed północą. Mężczyzna dzwoni, że chce popełnić samobójstwo. Zjawiamy się w kilkanaście minut później, on czeka na nas przy drodze. Wysiadamy, rozmawiamy. Opowiada nam pokrótce historię swojego trzydziestoletniego życia, wyjawia najważniejsze problemy i rozterki. Ma ponad trzy promile, ale rozmawia się z nim lepiej niż z niejednym trzeźwym. Mężczyzna prosi nas, by zorganizować mu jakąś pomoc, ponieważ nie jest pewny czy nie zrobi sobie czegoś dzisiejszej nocy. Dzwonimy po karetkę. W międzyczasie próbujemy uzyskać dokument tożsamości. Desperat wyjaśnia, że ma go w domu - wskazuje na walącą się chałupę pamiętającą czasy pierwszej wojny światowej, w której mieszka sam. Wchodzimy do środka. Prądu nie ma od kilku lat - niezapłacone rachunki, to samo z wodą. Jest zimno, bo opał kosztuje. Czuć stęchliznę, jest tak jakoś nieprzyjemnie. Kolega oświetla swoją mini-latarką przedpokój i kuchnię. Trzydziestolatek dobywa z szuflady portfel i wyciąga z niego dowód. Ja rozglądam się po pomieszczeniu. Niewiele widać, więc zabieram koledze latarkę i świecę po ścianach. Porozwieszanych kilka zdjęć porno, w rogu leży przechylony krzyż. Na półkach oraz na stole w kuchni dostrzegam parę książek. Rzucam na nie kątem oka i czuję ciarki, oraz spływający po plecach zimny pot. Każda z okładek zawiera tytuł nawiązujący do demona, oraz ilustracje jakichś paskudnych, rogatych istot, które ciężko sobie nawet wyobrazić. W momencie orientuję się co jest na rzeczy, więc chwytam kolegę za ramię i mówię mu na ucho "spadamy". Widzę, że zrozumiał.
Po wyjściu z domu desperat opowiada nam o swoich próbach samobójczych oraz wizjach, które ma na co dzień, opisuje ze szczegółami nawiedzające go istoty. Opis każdej z nich jest identyczny jak te, które pamiętam z jakichś artykułów, obrazów. Czuję coraz większą strugę lodowatego potu oraz ściśnięte gardło, przez które ledwo oddycham. Nie ma słów opisujących tamtą sytuację.
Karetka zjawia się szybko, zabiera mężczyznę na pokład, odjeżdżają. Jeszcze przez chwilę zerkam na walącą się chałupę, która dopiero teraz zaczyna działać na moją wyobraźnię. Wracamy do miasta, kolega opowiada o swoich spostrzeżeniach z interwencji, pokrywającymi się z moimi....

czwartek, 17 stycznia 2013

Kolejna baba w domu to dylemat, z którym mój mózg bije się od pewnego czasu. Włosy mi wyjdą z głowy, jak przyjdzie jednej i drugiej zafundować nowe kosmetyki, ciuszki, albo Bóg wie co. I znów będę skazany na samotne kręcenie przy silniku, nikt mi nie poda młotka, gdy będę stał na drabinie, a meble będę musiał wnosić do domu sam.
Zaczną się także odwiedziny adoratorów w późnych godzinach nocnych, a gatunek rodu J. pójdzie w zapomnienie wraz z moją śmiercią.
W głębi serca córcia chodziła mi po głowie od samego początku. Ubiorę ją w ładne ciuszki i będę śmigał po wsi aż do znudzenia :-)