środa, 22 września 2010

Kostucha

Ale chamski dzień.
Kończył się całkiem normalnie, aż tu nagle zonk. Gwałtowna śmierć dobitnie zniszczyła mój dobry nastrój. Co więcej, patrząc na bezskuteczną reanimację poczułem silną więź z człowiekiem, z którym już nigdy nie porozmawiam. Leżąc na jezdni, przykryty zielonkawym, szpitalnym fartuchem sprawiał wrażenie śpiącego. Chudy i smagany chorobą zdążył mnóstwo wycierpieć za życia, choć na jego twarzy nigdy nie widziałem grymasu.
Jeszcze kilka dni temu klepał mnie po ramieniu i żartował. A dziś odszedł..

Taka kolej rzeczy, wiadomo. Godzinę później dowiedziałem się o kolejnym noworodku. Życie i śmierć bilansują się wzajemnie, bez dnia wolnego, z pełną premedytacją. Długo można polemizować, zadawać całą masę pytań bez odpowiedzi, tylko to nie zmieni jednego - ta brutalna machineria ciągle będzie się kręcić.

Albo reakcje ludzi, dziwne i niejednoznaczne..
"po co tam polazł?"
"szkoda chłopa"
"swoje już przeżył"
"ma już spokój"
"kto go pierwszy zauważył?"
"ile miał lat?"
"w którym to było miejscu, powiedz"
"umarł?"
"kiedy chowają?"

Wydaje mi się, że jest w miejscu, w którym patrzy na nas i się śmieje "ech, czubki, dalibyście wiele, by móc tu być". A wścibskie panie panoramy, aktualności i teleexpressy powinny zająć się poprawą swojego życia, zamiast komentowania czyjegoś, już zakończonego.

Pismo Święte mówi, że Bóg wybiera najlepszy, możliwy moment na powołanie kogoś przed Bramę Niebieską. W takich momentach ludzka ciekawość zadaje mnóstwo pytań do samego siebie o mój koniec. Dziś, jutro, w wieku siedemdziesięciu lat? Po ciężkiej chorobie czy nagle?
I dobrze, że te głupie pytania pozostają bez odpowiedzi.

niedziela, 12 września 2010

Problemy z mózgiem

Na tegorocznych wakacjach poznałem mnóstwo ludzi. Na ogół byli to przyjezdni, szukający wrażeń nad Soliną. Większość pochodzi z miast, prowadzą życie w blokowiskach i nie zaznali prawdziwej wolności, jaką oferują Bieszczady.

Pewien młody osobnik zwykł mówić do wszystkich wokół siebie "downie". Któregoś razu usiłowałem się dopytać skąd wziął się u niego ten zwrot, na co odpowiedział "ale z ciebie down".
Wesoły chłopczyna, zrywałem boki przy nim, tylko był za bardzo przywiązany do koloru zielonego..
Albo dwudziestoparoletnie dziewczyny ze Śląska, które chichotały się jak szalone dwunastki. Kiedy jedna mówiła do drugiej "babo", to tamta odpowiadała "babą będę, jak skończę czterdzieści lat, teraz jestem młoda".

Pewnej nocy popłynęliśmy w świeżo poznanym gronie na wyspę. A że mi włącza się czasami z minuty na minutę atak snu, to postanowiłem drzemnąć się na rufie łódki. W drodze powrotnej zabrałem jednej z uczestniczek wyprawy kocyk miluśki i przykrywszy się nim odpłynąłem w nieznane. Dopiero następnego dnia bojownicy uświadomili mnie, że leżałem na skrawku rufy o szerokości pół metra. Dobrze, że tamtej nocy się nie wierciłem, bo czekałaby mnie zimna pobudka.
O niezliczonych godzinach spędzonych w wodzie nie wspomnę. Pływanie po północy w jeziorze i w czasie deszczowych dni, kiedy temperatura powietrza nie przekraczała piętnastu stopni.
Rozpalanie ogniska z niczego i odkrycie nowej gwiazdy nazwanej na cześć naszego kompana "Pan Cegła".

Było wesoło, nie powiem.
A teraz zrobiło się okropnie, nosa zza drzwi się nie chce wystawiać, bo zimno jak na biegunie. Metropolia opustoszała, przez co jestem skazany na oglądanie zrzędzących gęb, które nigdy się nie zamykają i mają o czym plotkować. Ludzie się tacy zrobili osowiali, już sam nie wiem, czy zwyczajnie udziela im się głupia pogoda, czy może gromadzą zapasy tłuszczu na zimę i nie chcą wykonywać niepotrzebnych ruchów, by go nie spalić..

Dla wtajemniczonej osoby mam (być może) rozwiązanie jej odwiecznych problemów z osobowością.
Swoją drogą.. uwielbiam głos Knapika :-)

A ja się obsesjuję w nowej fali utworów, która uderzyła we mnie jak wiadomość o wybraniu Komora na prezydenta.
Dziś utwór o dziwności tego świata.

poniedziałek, 6 września 2010

Żywić nienawiść

niezłe wyrażenie :-)
Okazuje się, że żywienie to bardzo rozległa dziedzina. Skoro już wyrwałem się ni stąd ni zowąd z jakimś hasełkiem, to rozwinę myśl, która przemknęła przez mój umysł jako pierwsza.
Nienawidzę polskich dróg, szybkich aut i bezmyślnych kierowców. Niezbyt to katolickie uczucie, ale dominuje ono za każdym razem, kiedy wyjeżdżam gangsta wozem na drogę publiczną. Temat zbliżony do najczęstszego tematu mojej blogowej sąsiadki. KOMUNIKACJA

1. Jedziesz, a tu jakiś baran ścina zakręt, dzięki czemu (celem uniknięcia oberwania lusterka) lądujesz na poboczu. Scena częsta, ale cholernie krytyczna. Zimą jest prawie pewne, że siedzisz w rowie, na drzewie, wylatujesz na przeciwległy pas ruchu.
Szczęście lub jego brak decyduje o dalszym rozwoju sytuacji.

2. Jedziesz za baranem, a baran nagle daje po hamulcach i włącza kierunkowskaz, po czym od razu skręca. Od czasu Twoje reakcji zależy stan przedniej części Twojego auta.

3. Wyprzedasz barana, a baran w tym czasie dodaje gazu. Nierzadko z uśmiechem na twarzy. Łzy się do oczu cisną, kiedy z naprzeciwka już się ktoś zbliża, a Ty nie możesz zakończyć swojego manewru.

4. Pędzi baran przez teren zabudowany setką, a wyjeżdża z niego czterdziestką.

5. Baran skręcający w bramę z prędkością ślimaka. Robi to w dodatku tak wielkim łukiem, jakby co najmniej był tirem i ciągnął naczepę. Choćbyś go widział kilometr od siebie to i tak w końcu podjedziesz mu pod samą dupę, bo ten jeszcze nie skręci.

6. Jedziesz za baranem niedzielnym, który wlecze się niezależnie od dozwolonej maksymalnej prędkości 40 km/h.
Zazwyczaj trzyma kierownicę oburącz, za dziesięć druga. Paraliżuje ruch drogowy.

7. Zachowujesz się kulturalnie na jezdni, ustępując baranowi pierwszeństwa. Baran nie raczy skinąć głową (nie mówiąc o podniesieniu ręki), uważając ten gest dobroci za Twój obowiązek.

8. Zatrzymujesz się przed przejściem dla pieszych, czego baran jadący z naprzeciwka nie robi. Osoba na przejściu to albo już trup, albo wciąż szczęściarz.

9. Jedziesz pierwszy raz jakimś odcinkiem drogi, której nie znasz. Starasz się przejechać go bezpiecznie, zwalniając przed nieznanymi zakrętami, uważając na zjazdach i podjazdach. Baran-tubylec zna drogę jak własną kieszeń i siedzi Ci na dupie, jeśli nie może wyprzedzić, a kiedy już znajdzie do tego okazję, zrobi to z wielkim impetem, zabijając wzrokiem, używając klaksonu, zajeżdżając później drogę.

10. Jedziesz nocą, a baran jadący z naprzeciwka nie raczy zmienić świateł drogowych na mijania.


Celem odpoczęcia od stresującej drogi włączam sobie utwór, który jest moim osobistym przebojem lata. Powalił na kolana każdy inny, dwutygodniowy kawałek.

Unoszę się nad to wszystko.
A Ty?