Przyjechałem w Bieszczady po ciężkiej nocy. Niby miało być spokojnie, ale ćpiąca młodzież pokrzyżowała moje plany na odpoczynek. Później wypadek i pisanie sprostowania z jakichś czynności podjętych końcem stycznia. Ostatecznie dotarłem do domu przed południem i trafiłem na świeże pierożki. Lubię przyjeżdżać nad jezioro, kiedy dopisuje pogoda. Mogę powspominać dawne czasy, kiedy miałem tu swój kąt. Z małżonką poszliśmy na spacer, a wieczorem przejażdżka samochodem po bezdrożach jak za czasów, kiedy musiałem się starać :D
Pozmieniało się, moje życie jest już inne. Nastoletnie problemy odeszły w niepamięć, teraz przynajmniej nie ma czasu na głupoty. Świadomość kolejnego dnia roboczego dodaje sił.
Nie mogę się już doczekać mojej córeczki.
|
W oczekiwaniu na maleństwo... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz