środa, 7 marca 2012

Rock'n'Rumun

Wszystko w moim życiu jest idealnie zaplanowane, każda sekunda jest już pewna. Generalnie muszę stwierdzić, że od zawsze mam lepiej niż inni. Wszystko dostaję gotowe na tacy, mój wkład i wysiłek jest zawsze minimalny. Kiedy dzieje się źle, wystarczy, że napomknę Wodzowi o swej strasznej niedoli i w momencie dostaję pakiet w wersji "light". Mam nadzieję, że obecny stan rzeczy się nie zmieni :-)

Dziś robiłem naleśniki z mega zajefajnym farszem (pieczarki, tuńczyk, kukurydza, oliwki oraz ser żółty). Wyszły bombowe, tylko nie mogę zrozumieć jednej rzeczy: dlaczego z porcji na piętnaście naleśników wyszło mi tylko siedem? Gdybym chciał przygotowaną ilość ciasta podzielić na tyle części, to po usmażeniu byłyby przezroczyste :-) Widocznie pani, która pisała przepis walnęła się w obliczeniach, albo obecne trendy w kuchni nakazują robić wszystko na jakość, a nie ilość :-)
Pamiętam jedną ze służb w stolicy. Wraz z kolegą chodziliśmy po mieście przez jakieś sześć godzin i zrobiliśmy się zwyczajnie głodni. Kiedy nadszedł upragniony dinner time udaliśmy się do restauracji pod nazwą "Subway". Zerkamy w menu:
-Krzysiek, co jemy?
-Patrz tu, kanapki są fajne.
-Ciekawe, czy duże.. Głodny jestem.
-Chyba duże. Na zdjęciu wyglądają pokaźnie.
-A ile kosztują?
-Dwanaście złotych.
-Eee, za tyle kasy to na pewno będą wielkie.
-Bierzemy?
-Bierzemy.
Po kilku minutach pani przyniosła na stół talerzyk wielkości podstawki pod filiżankę, na którym leżało coś niezmiernie małego i w dodatku przypalonego:
-Swojska, tak jak panowie sobie życzyli. Ta po prawej z sosem ostrym, a ta z łagodnym. Smacznego życzę.
Pani odeszła parę kroków, a kolega klepie mnie po ramieniu i z bananem na twarzy mówi:
-To dopiero przystawka.
Niestety, to nie była przystawka, ale danie główne, które nie wystarczyłoby na pewno do zaspokojenia potrzeb żywieniowych przedszkolaka, a co dopiero moich.. Zrobiłem się purpurowy, chciałem cisnąć tym talerzem w uśmiechającą się panią, ale resztki instynktu samozachowawczego odciągnęły mnie od tego pomysłu. Zjadłem, wyszedłem, więcej nie wróciłem.

Moje dwanaście złotych...



Obsesja z Rumunii, to u nich numer jeden na aktualnych listach przebojów. Przegonili nawet Michela Telo :-) Świetnie się słucha.

1 komentarz:

  1. Bestio, Ty mi nie mów o tym Telo, bo Ci zrobię krzywdę! Nawet mi się podobała przez moment ta jego piosenka, dopóki nie zaczęła mnie atakować ze wszech stron dwadzieścia razy dziennie...

    I trafiłeś na gówniany Subway. Ja byłam w czymś takim raz i więcej nie zamierzam, bo dają jak dla mnie zdecydowanie ZA DUŻO żarcia... :)

    OdpowiedzUsuń