środa, 6 października 2010

Jak to jest być dorosłym?

Pytanie, które zadałem sobie podczas czytania pewnego bloga nie mogło pozostać bez odpowiedzi.
Minęła szesnastka, siedemnastka, osiemnastka, dziewiętnastka.. doleciało już do głupiej liczby, która nieuchronnie pnie się w górę...
Czy jestem dorosły? Nie wiem.. Czasami czuję się kilkunastoletnim szczeniakiem, któremu jeszcze wszystko się wybacza, a czasami mam wrażenie, że cała odpowiedzialność tego świata spadła na mnie,.

O czym decyduje wiek? Moim zdaniem, o niewielu rzeczach. Jedynie ukończenie osiemnastu lat zmienia w sposób widzialny naszą osobę względem prawa. Odebranie dowodu w moim technikum zawsze wiązało się z upiciem gęby do granic możliwości. Zdanie prawka oznaczało trzy dni wolnego i imprezę w klasowym gronie.
Czyli niewiele zmian, jak na kluczowy moment, na który czeka podświadomie każdy nastolatek. Miała być mega dorosłość i poważniejsze traktowanie przez innych, a okazuje się, że jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy smarkają w rękaw, zachwycają się wybrykami koleżanek i kolegów, oraz mają w głowie dzień wczorajszy i dzisiejszy.
O jutro nie trzeba się martwić, dopóki korzysta się z dobrodziejstwa rodziców. Obowiązków niewiele, czasami wypełnienie tych podstawowych, o które prosi mama przysparza mnóstwo nerwów. Sielanka i raj na ziemi.

Dla mnie nadszedł wiek większej troski i odpowiedzialności za innych. Powoli próbuję odwracać rolę w mojej rodzinie. Jakiś czas temu zacząłem odczuwać ogromny wstyd w momencie, w którym rodzice rutynowo sypali ze swojego portfela. Zaczęło mi zależeć na tym, bym miał w kieszeni wyłącznie swoje monety i banknoty.
Jadąc na zakupy mam świadomość tego, że nie żyję powietrzem. Dokładam się więc, albo robię je za swoje pieniądze.
Moje ego rośnie, ponieważ uważam się za osobę potrafiącą zatroszczyć się nie tylko o siebie, choć w rzeczywistości dopiero przyuczam się w tym fachu.
Pieniądze zarobione własnymi rękami wydaje się z większym rozsądkiem, zaczyna się planować wydatki.

Po jakimś roku takiego życia wszystkie wyuczone zachowania utrwalają się. Przychodzą odruchowo, dzięki czemu zaczyna się dostrzegać w osobach młodszych od siebie brak odpowiedzialności i nierozsądne postępowanie. To oznacza, że sami wkroczyliśmy na wyższy poziom, którego oni muszą się dopiero nauczyć.
Po raz kolejny dodajemy sobie nieświadomie punkty do rangi.

Dorosłość to także umiejętne zagospodarowanie swojego czasu (nie tylko wolnego). Teraz już trzeba zdążyć z pewnymi czynnościami, powiedzieć komuś konkretną datę, umieć przewidzieć wydarzenia. Wypada też ćwiczyć ocenianie swoich możliwości (choćby fizycznych), by nie palnąć przy kimś gafy.

Trzeba także liczyć się z tym, że znajomi będą przechwalać się swoimi dotychczasowymi osiągnięciami (szczególnie ci z liceum, technikum) i nierzadko możemy wypaść na ich tle w tyle. To nie powód, by się zniechęcać, ale dobry moment na zrobienie kroku naprzód i większą mobilizację.

Nie ma co się obawiać tego, co stanie się po szkole, uczelni. To i tak jest kwestią czasu, a dorosłość lub wkraczanie w nią sprawia niezwykłą przyjemność! :-)

2 komentarze:

  1. Przyjemność, mówisz? Jest w tym coś fajnego, ciekawego, ale z czasem coraz więcej spada na łeb i ma się ochotę uciekać, najlepiej do przedszkola. Nie masz tak? :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci bardzo, trochę faktycznie mnie oświeciłeś. Ja jednak mimo wszystko zostanę przy swoim. Nie jestem w stanie przeczytać wszystkich twoich wpisów, ale uważam, że jesteś bardzo dojrzały. Poważam cię i jesteś dla mnie ogromnym autorytetem, ale... Zawsze jakieś ale :D Ja mimo wszystko chcę pozostać w jakimś stopniu dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń