środa, 28 lipca 2010

Telefon śmierci

mam na myśli europejski (jeśli nie światowy) numer alarmowy 112. To zapchany procedurami chłam niczego, z którego bije tylko echo ładnie oprawionych w słowa idei. A po naszemu oznacza to tyle, co ścierwo, sztuka, telefon ostatniego życzenia. Zastanawiacie się pewnie, skąd takie oburzenie u mnie. Ano już wyjaśniam.
W zeszłym tygodniu byłem świadkiem typowego zdarzenia - nad spokojną wodą jeziora zerwał się nagle potężny wicher. Ten biblijny, nad Genezaret to pewnie pikuś w porównaniu z tym, co się u nas działo. Wiatr wywrócił do góry dnem jedną z dziesiątków żaglówek. Tak się złożyło, że widziałem sytuację z brzegu i liczba osób sprzed wywrotki nie odpowiadała tej po. Brakowało jednej osoby.
Chwyciłem więc nokię i sru na 112 dzwonię, celem zgłoszenia odpowiednim służbom braku człowieka.
Po wysłuchaniu jakichś dziwnych dźwięków zgłasza się facet:
- Słucham, z kim pana połączyć.
- Z WOPR-em poproszę.
- Z kim?
- No, z WOPR-em.
- Proszę powtórzyć.
- (wkurzony) Z Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym!
- Ja nie mam do nich numeru.
- To kto ma mieć do cholery?!
- Dobrze, mogę znaleźć i przekazać. Co się stało.
- Widzę..... ble ble ble..
- Gdzie to jest?
- Tu i tu, naprzeciw tego i tego, w pobliżu tego i tamtego.
- Dobrze, przyjąłem zgłoszenie.
- Dziękuję.
- Proszę jeszcze poczekać chwileczkę. Pana imię, nazwisko i nr telefonu poproszę.
- Co?! Z jakiej racji?! Człowieku, być może w tym momencie jakaś osoba traci życie, a ty się wypytujesz mnie o numer telefonu?
- Takie są procedury.
- Okej. Ble ble ble. Siedem osiem osiem, ble ble ble.
- To wszystko, przekazuję zgłoszenie.

Rozmowa trwała około 3 minut, nie zawarłem tutaj wszystkiego na pewno. Dzięki Bogu osoba, która wpadła do wody wyłoniła się nagle i dzięki pomocy osób z plaży wszystko skończyło się dobrze. Swoją drogą WOPR przypłynął dokładnie po 13 minutach, więc cała akcja trwała 16 min. Ciekawe, czy po takim czasie ktoś by zaryzykował stwierdzenie, że "szukamy żywej osoby".
I teraz muszę się wykrzyczeć. Jak to się kurwa dzieje, że w naszym popieprzonym kraju życie ludzkie jest niewiele warte? Ile na co dzień jest akcji podobnych do mojej? Ile razy karetka pogotowia odwozi kolegę kończącego zmianę pod dom, podczas, gdy jadą do wypadku samochodowego? Ile razy dyspozytor ze sto dwunastki przyczynił się do czyjegoś zgonu w czasie skrupulatnego wykonywania procedur?
Toż to przechodzi ludzie pojęcie. Kurwa.
Niesmak mam jakiś taki po tym, co zaszło. I rodzi się we mnie pytanie - czy jeśli kiedyś najadę na wypadek pierwszym czynem będzie poinformowanie odpowiednich służb? Skoro oni mają czyjeś nieszczęście w dupie, to może sprawniej i szybciej sam pomogę komuś poszkodowanemu?

Poniższa reklama w piękny sposób pokazuje na kogo można najbardziej liczyć na tym świecie.
Ludzie w komentarzach pisali, że wzruszająca. Ciekawe, co Ty o niej sądzisz.

4 komentarze:

  1. ja też się wzruszyłam, genialne!!!
    no i napisałeś;) cieszę się niezmiernie!
    a do mnie jak trzeba było to pogotowie przyjechało w miarę szybko. aż się zdziwiłam. różne są sytuacje, ale tych złych, jest zdecydowanie za dużo.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej takich reklam!

    Na 112 nigdy nie miałam okazji dzwonić (i obym nie musiała...),ale kilka razy widziałam sytuacje, po których odczucia miałam podobne do Twoich. Na przykład faceta potrącił samochód, leży na środku drogi w deszczu, bo lało jak cholera, nie może się podnieść, ludzie dzwonią po pogotowie i dzwonią, a oczywiście nikt nie przyjeżdża. To było w centrum miasta wieczorem, nikt mi nie wmówi, że były korki czy inne utrudnienia w ruchu, bo nigdy ich o tej porze nie ma.
    A innym razem karetka podjeżdża na parking pod supermarket, NA SYGNALE. Zastanawiam się, co się może stać, patrzę, a tu jeden gość wysiada z tej karetki, wchodzi do marketu i kurwa Z BUŁKAMI W SIATCE wraca po dziesięciu minutach.
    Twój bulwers mi się udzielił, a jak tu się nie wkurzać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Liczyć można tylko na siebie, Agnieszko. Jeśli umrzesz na środku skrzyżowania to co najwyżej wyleje się na Ciebie bezdomny pies. Będąc dzieckiem wpajano mi(łudziłem się), że obecny świat jest super zorganizowaną maszyną, w której powinniśmy czuć się bezpiecznie. G. prawda - im dłużej wierzyłem w utopię, tym bardziej wychodziło mi to bokiem. Tak więc czuj się, że kogokolwiek coś obchodzisz. W dupie Cię mają. O.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chciałabym się z Tobą nie zgodzić, ale niestety prawdę piszesz.

    OdpowiedzUsuń