wtorek, 18 maja 2010

Smarkateria

...albo hołota skończona. Takim mianem określała młodzież szkolną moja zacna bibliotekarka z czasów podstawówki. Wielokrotnie wykorzystywana przez uczniów (rzucano w nią śnieżkami, namydlano krzesło, na którym siedziała, podpalano książki i zwracano w takim stanie) miała do tego prawo.
Okazuje się jednak, że hołota urosła, co nie oznacza, że wydoroślała. Ci sami ludzie, teraz jako dwudziestoparolatkowie noszą w sobie ten sam styl mówienia, zachowania. W głębi są tymi samymi dzieciakami sprzed lat, którym w głowie podpalanie ławek i ściąganie dziewczynom majtek.
Uśmiałem się niedawno, kiedy spotkałem po wielu latach jednego z takich znajomych. Facet wysoki do nieba, kawał chłopa, u jego boku panieneczka (wygląd a'la słitaśne focie naszoklasowe), pod pachą synek krzyczy w niebogłosy, że go tatuś za mocno jednak swoją megawielką łapą przycisnął, a w głowie..... NIC. Wielkie nic, zero, dupa.
Chciałoby się powiedzieć, że margines umysłowy. Najwyższy priorytet w życiu tego faceta to mieć wiele pieniędzy (przy czym nie narobić się wcale), hulać ze znajomymi i jak za dawnych lat - psocić.
Gość podczas rozmowy nie trzymał żadnego kontaktu, rozglądał się na boki, a gdy zauważył jakąś cycolinę dostawał ataku ślinotoku. Jego kobieta natomiast dostawała ataku szału. 
Boska sytuacja, komiczna.

Ale skoro nawiązałem już do cycoliny, to przyznam, że moje upodobania muzyczne odbiegły nieco w boczną dróżkę. W radiu zaczną niebawem puszczać "pokonamy fale". W RMF-ie już nie wiedzą czego się czepić. Tu im szkoda tematu, bo Kaczyński, który ma od ponad miesiąca wszystko gdzieś jest wciąż dobrym punktem zaczepienia (a może trafił go widelec, który podczas uderzenia samolotu w ziemię wypadł stewardessie z ręki, a może zabiła ich wielka, niezidentyfikowana kupa, a może wszyscy umarli ze strachu i nie było już komu pilotować?). Z drugiej strony trzeba pieprzyć o wyborach, które tuż tuż (a które mam głęboko..) i nie można lekceważyć tak nadzwyczajnej kampanii. Pasowałoby jeszcze wcisnąć coś o powodzi, która dotknęła Kraków, wyemitować sport, Kubicę, pogodę, reklamy i puścić najbardziej żałosne na świecie piosenki.
Ja tam nie wiem, może i stary jestem i mi wszystko przeszkadza, ale jak się znajdzie ktoś, kto lubi tą piosenkę, to dam Nobla. Sorry, kto lubi ją słyszeć osiem razy dziennie po każdych faktach?

Okej, miałem o cycolinie pisać. To znaczy o moich nowych zamiłowaniach muzycznych. Nowych jak nowych, po prostu w oczekiwaniu na płytę akuratów, która wychodzi od lutego przeglądnąłem dogłębnie zawartość dysku i z 35.000 piosenek wyodrębniłem 650. Czyste disco polo, a numer jeden to:

2 komentarze:

  1. No cóż, Robercie, niektórzy w przeciwieństwie do nas naprawdę nigdy się nie starzeją. :] Twój znajomy albo mój "kolega" z gimnazjum, któremu po latach jeszcze się pogorszyło. Jak to ma tak wyglądać, to ja jednak wolę się zamartwiać pierwszą zmarszczką. ;)

    A co do piosenki Cher... Nie mogę napisać, że ją uwielbiam, ale też nie wkurza mnie jakoś szczególnie. Obojętna mi jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Robercie! Tak długa nieobecność na blogu własnym to nic innego jak... tak, dobrze Ci się wydaje... SKANDAL. :P

    OdpowiedzUsuń