Po raz kolejny użerałem się dziś z urzędniczym systemem. A zaczęło się tak:
Pojechałem do jednego z dwóch polskich "miast marzeń", no bo skrobiąc się po swojej łysince przypomniałem sobie, że kończy mi się polisa ubezpieczeniowa. Z hukiem Renegata wpadłem do PZU, by dowiedzieć się jaka czeka mnie przyjemność finansowa. Uroczo wyglądający pan z brzuchem tak wielkim, że zasłaniającym mu spojrzenie na kolana i inne części ciała przewrócił swoje gałki oczne i burknął - siąc sześset szterdziści dwa.
-No a dlaczego nie uwzględniono mi dotychczasowej zniżki?
-Bo jej pan jeszcze nie ma!
Przyjąwszy pozycję podobną do tej, którą poniżej zaprezentował Pele z filmu Job powiedziałem, że ani mi się śni płacić tyle i żądam wyjaśnień.
A gdzie moje zniżki do cholery? - myślę sobie. No ale nic, próbuję przedstawiać swoje teorie na to, co się mogło stać z 35%-owym rabatem za brak szkody. Facet zaczyna gdzieś się rozglądać, nie słucha wcale tylko przytakuje.
O ty gadzie jeden perfidny! - znów odezwał się mój umysł. Ja ci pokażę!
Terroryzując cały budynek przedstawiłem swoje żądania - chcę rozmawiać tylko i wyłącznie z przełożonym tego człowieka, a po drugie sprawa ma być szybko wyjaśniona, bo się spieszę.
Znalazł się przełożony, znalazł się czas dla mnie i ostatecznie znalazły się zniżki.
Można? Owszem, że można. Tylko jeśli nie chce się urzędasowi ruszyć dupy ze stołka (który zdobył jeszcze w czasach komuny i to za sprawą jakiegoś dobrze ustawionego wujka), a zamiast tego woli pomamrotać i zasłaniać się niemożnością sprawdzenia podstawowych informacji typu zniżka to wychodzą takie niepotrzebne incydenty.
I nie wkurzyłem się tyle na tego faceta, ale na bezczelność, z jaką człowiek się spotyka podczas wizyty w placówce publicznej. Skandal no.
Znalazłem piosenkę, dzięki której ożywam dzisiejszego wieczora.
Ale mam ochotę potańczyć z kimś przy niej (to znaczy wybawić się za wszelkie czasy). To taki cud rodzynek rock'n'rolla.
Would you like to dance with me?
Poczytaj sobie: http://doradcypodatkowi.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńNiezłe :D
ostatnio często latam po urzędach, ale jak na razie wszyscy są o dziwo mili i sprawnie mi to załatwianie spraw idzie;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
@Heke
OdpowiedzUsuńDzięki, coś dla mnie - pięknie pokazane absurdy naszego państwa.
@galadriela
Podejrzane to, co piszesz. Jak w PL urzędnik jest miły i nie ma problemów z załatwianiem spraw to:
a) albo to nie była PL
b) jestem przewrażliony
Ja myślę, że nie jesteś przewrażliwiony. Nie miałam (na szczęście) jeszcze zbyt wielu okazji do załatwiania spraw w urzędach, ale to co tam widziałam już mi wystarczy. Od znajomych i rodziny też wiele razy słyszałam o bezczelności urzędników. Tylko kobieta, która wydawała mi dowód osobisty była w porządku. Jedna na milion?
OdpowiedzUsuńbyła Polska:P a co do wrażliwości to nie wiem, może rzeczywiście jesteś przewrażliwiony;) dla mnie w 99% przypadków są mili:)
OdpowiedzUsuńNo cóż... kiedyś przyjdzie ludziom zmierzyć się ze mną :D
OdpowiedzUsuń@galadriela
OdpowiedzUsuńMoże dla kobiet urzędnicy są bardziej mili..
@Heke
Strach pomyśleć, co przyniesie przyszłość.. :-)
Obyś nie stała się typowym urzędasem.
ojej, ale Ty masz nerwowy stosunek do urzędów ;p
OdpowiedzUsuńbłagam, nie osądzaj nikogo o zdobycie posady przez wujka i w ogóle w czasie komuny czyli bez wysiłku - przeciez tak naprawdę nie wiesz...
ale umiesz walczyć o swoje. i dobrze!
Jotka
@Jotka
OdpowiedzUsuńMoże tak to tylko opisuję, żeby pokazać zdenerwowanie, którego nie ma. W rzeczywistości uśmiecham się szeroko na takie sytuacje.
A odnośnie osądzania - jestem tylko człowiekiem i nigdy nie będę mógł być jak Jezus - idealny.