Znów nastało kilka gorszych dni. Próbowałem sobie tłumaczyć, że jakoś to będzie, ale ciągle dochodzę do punktu startowego. Widzę wszystko w najciemniejszych barwach: brak dzieci, brak żony, brak motywacji do pracy, ciągnięcia tego wszystkiego na siłę. Oczami wyobraźni widzę tą samotność, której boję się najbardziej. Złożyłem dziś odpowiedź na pozew o rozwód małżeństwa, w przedostatni możliwy dzień. Napisałem w nim list do Ciebie, który może przeczytasz, a który jest takim wyznaniem miłości takiej, na jakie mnie obecnie stać. Oprócz tego przyznaję się w nim publicznie do Jezusa Chrystusa, na co raczej nie będzie już takiej dobrej okazji. Teraz tylko czekam, aż skumulowane zło rzuci się na mnie, jak zostanę wyśmiany i poniżony przez ziemski sąd. Mam nadzieję, Panie Jezu, że Ty się mnie kiedyś także nie zaprzesz. Tak czy inaczej, warto było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz