poniedziałek, 30 grudnia 2019

Podsumowanie #2019

Zrealizowane plany, sukcesy:
  • Przeżyłem 2019 rok w zdrowiu i świadomie redaguję ten wpis.
  • Przejechałem na bicyklu 2500 km od ~1 września do ~15 grudnia. Był to najlepszy czas w mojej rowerowej karierze.
  • Poprawiłem swoją pozycję w wydziale, jestem praktycznie samodzielny po 4 latach.
  • Oddałem swoją sześciolatkę dla świata, rozpoczynając nowy etap ojcostwa.
  • Częściej mówię wprost co leży mi na sercu.
  • Rzuciłem definitywnie e-fajki.
  • Zrozumiałem, że Żydzi na przestrzeni wieków byli narodem do bicia.

Niezrealizowane plany, porażki:
  • Znów przybyło mi kilka kilogramów. Pomimo sporej ilości ruchu podjadam wieczorami i muszę z tym zerwać. Trochę związane z rzuceniem e-fajek.
  • Obrobiłem dupę sporej ilości osób, zamiast skupić się na tym, co ważne.
  • Czasami miałem wrażenie, że doprowadzam do skazania ludzi niewinnych, a uniewinniam łotrów. Może to tylko wrażenie.
  • Nie zrobiłem niczego w zakresie długoterminowych relacji z żoną. Nadal żyjemy jak pies z kotem.
  • Nie poprawiłem relacji z Bogiem, a chyba wręcz przeciwnie.

6 komentarzy:

  1. Ciekawe, że chyba o tym, co najważniejsze, napisałeś na końcu (mam na myśli dwa ostatnie punkty). Pozwolę sobie na małą sugestię - pomyśl o priorytetach. ;)
    Pozdrawiam i życzę sukcesów w 2020.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, chyba nie zapamiętałem jednego z punktów na kursie przedmałżeńskim, który brzmiał "dzieci nie są najważniejszym elementem związku małżeńskiego", lub w ten deseń. Kiedy wspólnie z żoną skupialiśmy się na kolejnej, ślicznej i brązowej kupce naszych pociech to brakowało czasu na nasze własne relacje. W dłuższej perspektywie miało to i ma obecnie bardzo złe skutki.

      Usuń
    2. Z tego co pamiętam, dość szybko wzieliscie ślub, a pierwsze dziecko było właściwie od razu po nim. To pewnie miało na to wpływ, bo mieliście mniej czasu na bycie tylko ze sobą. Zupełnie inna sytuacja niż u mnie, gdzie pierwsze dziecko będzie po ośmiu latach związku - tego czasu na bycie we dwoje było aż nadto. ;) Ale bardzo dobrze, że przypomniałes ten tekst z nauk, mi też może się niedługo przydać. A Tobie polecam "wpisanie w grafik" czasu tylko dla Ciebie i żony, regularne uwzglednianie w planach czegoś, co możecie robić razem. Nie muszą to być wielkie rzeczy typu randki na mieście na bogato. Może być wspólnie wypita herbata bez telefonu i telewizora w tle. U mnie to działało na gorsze momenty, a niedawno czytałam wywiad z matka trójki dzieci i ona tez to polecała, wiec przy dzieciakach tez może się sprawdzić.

      Usuń
    3. Kurde, tak bardzo masz rację. Dzieci bardzo mocno nas od siebie odsunęły i kiedy poświęcaliśmy im całą uwagę to relacje w małżeństwie się posypały. Nie tak bardzo, żeby sytuacja była krytyczna, ale jednak. Wydaje mi się, że wychowywanie dzieci idzie nam całkiem sprawnie, ale zwykła rozmowa we dwoje, o której piszesz, już niekoniecznie.

      Punktem wyjścia z sytuacji jest ostatnie zdanie posta. Gdyby mój Allah był na 1 miejscu, to pozostałe rzeczy - małżeństwo i rodzicielstwo też byłyby na swoim miejscu.

      Usuń
    4. Możliwe, choć moim zdaniem w przypadku relacji małżeńskich nie tyle Allaha potrzeba, co ciężkiej roboty i chęci do niej. Roboty nad relacją i nad sobą. Uwaznosci w kontakcie z drugą osobą. Wymądrzam się, ale nie myśl, że mi ta robota tak świetnie wychodzi. ;) Po prostu staram się o tym pamiętać.

      Usuń
  2. Jeszcze dodam coś do tego wymądrzania. Jeśli nie znasz, polecam Ci stronę powolanidoswietosci.pl. Tam jest cykl "małżeństwo jest super" i właśnie tam czytałam rozmowę o tej randce w domu. To są ciekawe rozmowy i fajne patenty dla małżeństw nie tylko mocno zaangażowanych w religię, na co jestem dowodem, skoro mi się spodobały. ;) Może znajdziesz tam coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń